Przejdź do głównej zawartości

Moja WARSZAWA, teatralnie.

Drugi dzień nowego 2015 roku. Bliską sercu osobę odwozimy na lotnisko Chopina, a przy okazji chcemy załatwić w stolicy kilka ważnych i terminowych spraw. Tym razem nie wystarczy jeden dzień....zostajemy tu aż 4 dni. 

Nigdy nie planowałam pisać o podróży do Warszawy. Dla mnie to głównie wyjazdy służbowe czasem mniej, czasem bardziej intensywne. Który to raz jestem w tym mieście? Setny, dwusetny, a może...? Nie pamiętam, nie liczę. Wiem tylko, że większą radość sprawiają mi wyjazdy z Warszawy niż nawet krótkie tu pobyty. Dlaczego? Zbyt duży zgiełk, hałas i ten wszechobecny wyścig z czasem. Mam oczywiście swoje miejsca na Powiślu czy Starym Mokotowie. Także okolice Placu Trzech Krzyży czy Saska Kępa budzą moje pozytywne emocje, ale te, które dają mi najwięcej radości i wzruszeń to ulubione teatry... Polonia, Imka, Komedia, Współczesny, Powszechny, Och czy Kwadrat. Jeżeli tylko czas pozwala, staram się więc przeplatać obowiązki z przyjemnościami i znaleźć czas na pobyt w miejscach, które pozwalają wywieźć z tego miasta także miłe wspomnienia. 

Tym razem pogoda nas nie rozpieszcza. Deszcz, porwisty wiatr i śnieg nie zachęcają nawet do krótkich spacerów. Pozostaje więc to co lubimy najbardziej bez względu na miejsce i pogodę czyli kino, teatr i klimatyczne knajpki. 

Na przełomie roku wybór spektakli bardzo znikomy. Dla zmęczonych świątecznymi zakupami i siedzeniem przy stole, swoje podwoje otwiera jedynie Teatr Polonia i Teatr Och. W ostatniej chwili odkrywamy nową siedzibę Klubu Komediowego i francuski film w kinie Muranów. W każdym z tych miejsc tłumy ludzi w różnym wieku o bliskich nam zainteresowaniach.

Na początek trafiamy do Teatru Polonia na spektakl Depresja Komika w reżyserii Michała Walczaka z Pawłem Woronowiczem i Rafałem Rutkowskim w roli głównej. Spektakl dla wszystkich i każdego z osobna. To rewelacyjna opowieść o życiu człowieka zagubionego w gąszczu codzienności, a dla publiczności terapia śmiechem. Tym razem tematem przewodnim jest depresja. Groteskowy, żywy tekst napisany specjalnie dla tych świetnych aktorów z nieustannymi zwrotami akcji i niesłabnącą energią ich samych. Na koniec Rafał Rutkowski żegna nas ze sceny krótkimi życzeniami "pijcie wino, uprawiajcie seks i chodźcie do teatru, bo tylko to będziecie pamiętać na starość"



Kolejny wieczór spędzamy w Klubie Komediowym, który zaserwował nam wieczór dialogów na żywo do filmów tak złych, że aż ciekawych czyli Bitwa na dubbingi Improwizowane teksty podkładane pod klipy filmowe oswajają prezentowane fragmenty filmów strasznych, dziwnych, niezrozumiałych, pełnych kiczu i bylejakości... po prostu innych. Brawo dla artystów za dar tworzenia błyskotliwych scenariuszy filmowych wielokrotnie lepszych od oryginału! 

W kinie Muranów trafiamy na komedię z 2014 roku Za jakie grzechy dobry Boże ? 100 minut przedniej zabawy z naszych uprzedzeń, myślowych stereotypów i napięć współczesnego świata i co ważne wszystkie rozbrojone śmiechem i otwartością na naszą ludzką inność. 

Dobre nastroje w tym dniu wzmocniła wyśmienita kolacja w Osterii z potrawami w klimacie ostatniej naszej wyprawy. Ośmiornice, diabeł morski z polędwicą argentyńską i glonami przywołał wspomnienia z tak niedawno zakończonej patagońskiej przygody. 

Na koniec Teatr Och i spektakl Przedstawienie świąteczne w szpitalu Św. Andrzeja. Kolejna reżyseria Krystyny Jandy tym razem mistrza farsy Raya Cooneya. Szalone tempo, niespodziewane rozwiązania i plejada znakomitych aktorów warte naszego czasu i pieniędzy.


Jeszcze tylko smakowita i pachnąca Grecją restauracja Meltemi i wracamy do domu. Sprawy w większości załatwione, problemy prawie rozwiązane, baterie naładowane tylko dobrymi emocjami i wspomnieniami, a bliska sercu osoba bezpiecznie wylądowała w słonecznym Wiedniu i czego chcieć więcej? Nawet konieczność wyjazdu do Warszawy za kilka dni, nie jest w stanie rozładować do zera tej dobrej energii jaką naładowałam moje akumulatory, tym bardziej, że mam chyba ciekawą "miejscówkę" na dłuższe pobyty w tym mieście.. ale o tym może napiszę kiedyś kolejny, krótki list. Może? I może wreszcie polubię to miasto ?! Może?

J. 2-5.01 2015r.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.