Przejdź do głównej zawartości

RELAKS inaczej. cz.1

Gdzie szukać przyjemności, gdy okoliczności ograniczają Twoją wyjazdową aktywność ? Gdzie szukać miejsc, które sprawią, że uśmiech sam przykleja się do Ciebie ? Gdzie szukać miejsc, które sprawią, że czujesz jakbyś unosił się nad ziemią ? Gdzie cieszyć oko i duszę ? Gdzie poczuć to coś, co daje ulgę i ten wewnętrzny spokój, który relaksuje i odpręża?

Odpowiedź jest bardzo prosta. Wszędzie tam, gdzie każdy drobiazg wokół sprawia, że masz milion powodów do radości, gdzie  jesteś w stanie skupić własne myśli na tym co Cię otacza, na tym co tu i teraz, gdzie słyszysz mnogość dźwięków, które nie irytują i nie męczą, gdzie żyjesz chwilą i masz z tego wielką frajdę.

Ten rok jest dla mnie wyjątkowy. Zamiast planowania kolejnego, poznawczego wyjazdu, planuję prace ogrodowe, trasy długich spacerów, krótszych wypadów rowerowych i rytmu dnia, który pozwala na bardziej regularny i mniej dynamiczny tryb życia. Mój świat kreci się wokół domu i w domu. Nuda? Zdecydowanie NIE. Każdy dzień jakby ten sam, a jednak inny. Raz słyszysz świergot wróbli, innym razem śpiew kosa,  szum drzew, a może ich rozmowę czy skrzeczące wrony i biegające wiewiórki. Czujesz zapach trawy, drzew i kwiatów. Widzisz zmagania kawki z dżdżownicą,  grę słonecznych promieni i ruch liści. Widzisz ogrom barw, bo każda z nich ma moc odcieni i swoisty urok. Nad głową bajecznie plastyczne chmury, które mogłyby być inspiracją do napisania dobrej książki lub filmowego scenariusza. Ot tak zwyczajnie... masz wielką radość z tego co tu i teraz,  z tego, że czujesz, widzisz, pobudzasz wyobraźnie i co ważne, słyszysz także siebie.

Nie masz problemów, bo już wiesz, że problemy to wytwór Twojego umysłu, a jeżeli dasz mu szansę i wyświetlisz w nim więcej pięknych obrazów to on je zwyczajnie urzeczywistni.  Czego chcieć więcej?


Pora wiosny, pora wzrostu, cudów i piękna natury, sadzenia i już niewielkich zbiorów. Moją mikro działkę zasiliłam witaminami i nowymi sadzonkami warzyw, kwiatów i ziół. Już skubie to i tamto czyli oregano, pietruszkę, miętę, tymianek rozmaryn, pokrzywę, lubczyk czy seler. Miejscami dziko, chaotycznie, miejscami magicznie i smacznie.

Każdego dnia podziwiam i wącham pierwsze kwiaty, a o poranku sycę wzrok paletą zieleni wokół. Agrest rośnie w oczach. Konwalie znowu z ogromną siłą, wręcz agresją próbują zawłaszczyć kolejne metry kwadratowe mojego ogródka, a ja kolejny raz uruchamiam narzędzia i siły fizyczne, aby wróciły na swoje  miejsce.

Mrówki szaleją na słońcu, a pietruszka rośnie wolniej niż w minionym roku, bo nie lubi sałaty, która obok dość mocno się rozpanoszyła. Niestety, jest jeszcze zbyt mała, aby trafić na nasz stół i zwolnić miejsca sąsiadce. Na szczęście ślimaki tym razem powędrowały hen i niektóre kąciki jakby milsze.

Często zawieszam wzrok na ogrodowych rzeźbach. Jedną z nich, wiele lat temu, nazwałam Potęga Umysłu, drugą, Potęga Wyobraźni. Jakby o MNIE i o NAS ? Trzecia, drewniana, wśród zieleni to bezimienny Anioł, który rozłożył skrzydła, a ja jakby bardziej bezpieczna niż zwykle. Wokół spokój i wyjątkowy urok tego mikro świata.

J.13.05.2018

























Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.