Przejdź do głównej zawartości

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.4

Poniżej ciąg dalszy mojego zainteresowania polskimi śladami w Wiedniu, bo jest ich tu prawdziwy urodzaj. Popularność Wiednia była ściśle związana z historią Europy. W dobie rozbiorów, na terenie Galicji, panowała swoistego rodzaju moda i fascynacja Wiedniem.

Miasto od końca XVIII wieku było źródłem nowych nurtów w muzyce, architekturze, malarstwie i największym centrum kulturalno-naukowym w tej części Europy. Jako serce i centrum monarchii habsburskiej przyciągał artystów, naukowców, pisarzy a ze względu na dość dużą autonomię panującą w cesarstwie, po roku 1860, również polityków. Także w okresie międzywojennym i po II wojnie światowej Wiedeń był chętnie obieranym kierunkiem na krótsze i dłuższe pobyty.
Polaków ściśle związanych z Wiedniem jest wyjątkowo długa lista. O niektórych można zdobyć odrobinkę więcej informacji, a innych znamy jedynie z nazwiska i trudno dowiedzieć się coś więcej o ich tutejszej aktywności. Czasem mocno zaskoczeni trafiamy na polski wątek. Ostatnio pisałam jak przypadkiem dotarliśmy na miejsce biesiady Karola Wojtyły, a dziś odkrywamy m.in ślad Fryderyka Chopina.
Wielokrotnie przechodziliśmy ulicą Kohlmarkt czy przysiadaliśmy w oryginalnej kawiarni Demel zlokalizowanej po drugiej stronie kamienicy, gdzie mieszkał nasz wielki kompozytor. Niestety, dopiero ostatnio zwróciłam uwagę na zawieszoną tu tablicę z wizerunkiem Chopina, który przybył do Wiednia, gdy w rządzonym przez Rosję Królestwie Polskim zanosiło się na wybuch powstania.
Mieszkał w tym mieście łącznie około 9 miesięcy w latach 1829-31. W 1829 roku jeden koncert mistrza, w Teatrze Wielkim przy Kärtnerstrasse, był tak ogromnym sukcesem, że właściciel zaproponował Chopinowi kolejne koncerty. Zachwycona publiczność każdorazowo wykonywała głośny, radosny aplauz, a bisom nie było końca. Początkowo mieszkał przy Graben, a później Kohlmarkt 9 w domu, który stał tu jeszcze na początku XX wieku. Dziś na elewacji eleganckiej kamienicy Artaria Haus wisi tablica z wizerunkiem kompozytora, a w Parku Schweizergarten stoi postawiony w 2010 roku przez władze polskie, pomnik kompozytora.
Chopin nie jest jedynym polskim muzykiem, który został przez miasto Wiedeń uhonorowany. Kolejnym jest Jan Kiepura, polski tenor i solista Opery Wiedeńskiej w latach 1928-1962. Jego talent i zasługi dla opery wiedeńskiej doceniono nadaniem nazwy ulicy w 14 dzielnicy, Jan-Kiepuragasse. Ten chłopak z Sosnowca przybył do Wiednia na początku wielkiej kariery. Oprócz tego, że śpiewał w Operze, grywał także w austriackich filmach. Do historii przeszły występy, jakie dawał po koncertach, kiedy przed Operą, na życzenie rozentuzjazmowanej publiczności, stawał na dachu samochodu i śpiewał.
Ulica Kiepury długa i kręta, opasuje zbocze wzgórza, z którego rozciąga się piękny widok na Wiedeń, a właściwie jego zielony, spokojny fragment. Dużo trudu kosztowało nas dotarcie na Kiepuragasse, bo teren tu mocno pagórkowaty, pełen wąwozów, miejsc niedostępnych, a mapa jaką dysponowaliśmy była dość schematyczna. Wreszcie upragniony napis poszukiwanej uliczki, a tuż obok mała, typowo austriacka knajpka. Po przejściu kilkunastu kilometrów, wyraźnie zmęczeni podejmujemy szybką decyzje... najpierw zasłużony odpoczynek przy gęsinie, a później przejście Kiepuragasse i powrót do centrum z przekonaniem, że warto było.
Inne wielkie polskie nazwiska związane ze stolicą Austrii był m.in Karol Szymanowski, Franciszek Karpiński, Julian Ursyn Niemcewicz, Stanisław Staszic, Samuel Bogumił Linde, książę Adam Czartoryski, Zygmunt Krasiński, Aleksander Fredro, Artur Grottger, Jan Matejko, Wojciech Kossak, Gabriela Zapolska, Ignacy Penderecki, Stanisław Przybyszewski, Artur Rubinstein, Jan Paweł II, Stanisław Lem czy Hugo Kołłątaj. Wszyscy albo tutaj bywali, albo mieszkali, albo tworzyli, uczyli się i kształtowali obraz kulturalny czy polityczny miasta.
Aleksander Fredro przebywał tu bardzo krotko. W 1852 roku spotkał się z cesarzem Franciszkiem Józefem na audiencji, prosząc o uwolnienie syna, którego wtrącono do więzienia za udział w powstaniu węgierskim. Pobyty w Wiedniu powtarzał, ale związane były głównie ze sprawami rodzinnymi.
Jeśli o cesarzu mowa, to Franciszek Józef w 1867 roku kupił od Jana Matejki słynny obraz Rejtan, który początkowo był prezentowany w Belwederze, a potem w Muzeum Historii Sztuki. W 1918 roku odkupił go rząd niepodległej Polski i przekazał do zbiorów Zamku Królewskiego. Cesarz oczarowany talentem mistrza, odwiedził go także w jego pracowni przy Floriańskiej w Krakowie. W 1882 roku Matejko przebywał dłuższy czas w Wiedniu, gdzie malował Sobieskiego pod Wiedniem obserwując miasto z Kahlenbergu i studiując w miejscowych muzeach zbroje i broń z epoki.
Przez 10 lat w Wiedniu przebywał słynny malarz Artur Grottger. Po opuszczeniu Wiednia w 1865 r. znalazł się ponownie we Lwowie. Rysował i malował akwarelą sceny batalistyczne, konie, zaprzęgi, polowania, sceny rodzajowe, portrety. Jako ilustrator współpracował z kilkoma wiedeńskimi czasopismami. Niestety, choć malował i rysował wiele, wciąż brakowało mu środków do życia. W 1851 roku za akwarelę upamiętniającą Wjazd cesarza Franciszka Józefa do Lwowa, otrzymał stypendium artystyczne od cesarza Austro-Węgier, które pobierał do roku 1863.
Współczesną historię Wiednia tworzył Stanisław Lem, który w 1986 roku dostał Austriacką Nagrodę Państwową w dziedzinie literatury europejskiej. Zarzucano pisarzowi, że wyjechał z Polski by żyć łatwo i wygodnie na Zachodzie. Pisarz skomentował te uwagi na łamach Die Presse, pracowałem bardzo intensywnie nad moimi ostatnimi książkami i potrzebowałem wielu materiałów, których zdobycie jest na Wschodzie o wiele bardziej skomplikowane niż tu. Wyjechał na zaproszenie austriackiego związku pisarzy z Wiednia i przebywał tu wraz z rodziną w latach 1982-1988. Początkowo zamieszkali w kamienicy, w czwartej dzielnicy, by po kilku latach przenieść się do domku w spokojnej, zielonej dzielnicy Hietzing przy ulicy Geneegasse.
Wśród polskich pisarzy mieszkali okresowo w Wiedniu Stanisław Wyspiański, Henryk Sienkiewicz, Tadeusz Ritter czy Zygfryd Lipiner, tłumacz Pana Tadeusza Adama Mickiewicza.
Inne znane polskie nazwiska związane z Wiedniem to pisarki Gabriela Zapolska i Maria Konopnicka. Obie miały mało przyjemne doświadczenia i wspomnienia, a ich wkład w literackie oblicze Wiednia był niewielki. Gabriela Zapolska mieszkała tu kilkanaście miesięcy i przeżyła trudny związek miłosny i dramat rodzicielski. Ponure wspomnienia z Wiednia zachowała także bardzo kochliwa Maria Konopnicka. W wieku 55 lat zwróciła na siebie uwagę 33-letniego lektora języka polskiego na Uniwersytecie Wiedeńskim, Maksymiliana Gumplowicza, który niewpuszczony przez nią do mieszkania, zrozpaczony zastrzelił się pod jej drzwiami.
W 1902 roku, w czasie, gdy cesarsko-królewski Wiedeń miał się bardzo dobrze, przybył doń krakowianin Franciszek Trześniewski i przy Tiefen Graben uruchomił swój wyjątkowy, kanapkowy biznes. Pomysł wypalił i Franciszek serwował kilkanaście różnych smaków kanapek, a specjałem była pasta jajeczna. Przekonał wiedeńczyków do taniej i smacznej przekąski, którą je się w pośpiechu poza domem i szybko zaspokaja głód. Do kanapek sprzedawał też 1/8 litra piwa, którą sam nazwał Pfiff. Kanapkowa tradycja jak i nazwa funkcjonują do dziś. Kanapki sprzedawane są także na wynos, a tę usługę wprowadziła spadkobierczyni, córka Maria. Podobno ponad 90% Austriaków zna markę Trześniewski. Ten najbardziej znany lokal znajduje się przy Dorotheergasse 1.
Największe uznanie firma zyskała w latach 70 tych, gdy w Wiedniu upowszechnił się zwyczaj jadania na mieście. Maria zarządzała siecią aż do 1978 roku i sprzedała ją spółce Demmers Teehaus. Nowi nabywcy nie zmienili charakteru działalności, pozostawiając nawet oryginalną, polską, trudną nazwę. Co ciekawe motto firmy brzmi Trześniewski, Die Unausprechlich Guten Brotchen, czyli Trześniewski, niewypowiedziane dobre bułeczki.
Samoobsługowy bufet oferuje dziś 20 rodzajów kanapek według tradycyjnych przepisów uzupełnianych nowymi pomysłami. Każda kanapka jest tej samej wielkości, posmarowany masłem prostokątny kawałek chleba z mieszanej mąki, obłożony pastą serową, rybną, mięsną etc. Kanapki zjadane są na stojąco lub siedząc, przy maleńkich stoliczkach w eleganckim bezpretensjonalnym wnętrzu udekorowanym czarno-białymi fotografiami sławnych bywalców. Oko raduje także półeczka z firmowym sektem Trześniewski.
W Wiedniu mieszkał też pochodzący z Białegostoku, twórca esperanto Ludwik Zamenhof, którego tablica i pomnik, ze względu na jego żydowskie pochodzenie zostały zniszczone w okresie rządów nazistowskich. Dramatyczne czasy nazizmu upamiętnia odsłonięty w 2000 roku Pomniku Ofiar Holocaustu przy Judenplatz. Na podstawie pomnika wyryto nazwy obozów, w których podczas II wojny światowej mordowano Żydów, wśród których czytamy nazwy wielu polskich miejscowości.
Drepcząc po Wiedniu śladami Polaków, trafiamy też na windę typu paternoster czyli paciorkową. Jaki związek z Polską? Wciąż pracują w Polsce. Dźwigi tego typu były popularne w pierwszej połowie XX wieku, bo mogły przewozić więcej pasażerów niż standardowe. Będą eksploatowane do czasu, kiedy nie sprawią problemów technicznych, bo części zamienne są już nie osiągalne.
W naszym kraju jest jeszcze pięć podobnych egzemplarzy i w każdym miejscu ich użytkowanie stanowi wyjątkową atrakcje i wręcz niedowierzanie, że sprawnie funkcjonują. Wskakujemy do kabiny, która nie ma drzwi zewnętrznych, blisko stuletnią historię i porusza się z niewielką prędkością w zamkniętej pętli bez zatrzymywania się. Przejażdżce towarzyszy dziwne uczucie i odrobina strachu, gdy ruszamy w górę, aby po zatoczeniu koła zjechać w dół. Po kilku minutach, bez strat, wyskakujemy na stały grunt.
Tak jak ta winda w miejskim Ratuszu, tak cały Wiedeń to spadek po CK z domieszką współczesnego piękna. Także odrestaurowane, świetnie utrzymane, stare kamienice czy kościoły zachwycają ponadczasowością, wciąż służą tubylcom i przyjezdnym, a troska o architektoniczne detale cieszy oko podobnie jak zielone skwery, parki, sprawna komunikacja i to coś, czego próżno szukać w innych stolicach. Przyjeżdżając nawet na chwilę widać, że żyje się tu wolniej, a klasyczny spokój dominuje nad zabieganą, hałaśliwą współczesnością.
Wiedeń wciąż przyciąga ludzi z całego świata nie tylko w okresie Bożonarodzeniowych Jarmarków i zajmuje drugie zaszczytne miejsce wśród najbardziej przyjaznych do życia miejsc na świecie. Wiednia nie da się nie lubić. Co tam lubić! Miasto potrafi oczarować, rozkochać i zachęcać do powrotów przy każdej okazji i tak od setek lat.

J. 15.11.2016













Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.