Przejdź do głównej zawartości

Moja WARSZAWA, Koszyki.


Tym razem poszłam tropem zasłyszanych słów, że jest takie miejsce w Warszawie, które nakarmi naszą ciekawość, zmysły, zaspokoi głód, połechcze smakowe kubki, zainspiruje, zaskoczy wręcz uwiedzie. Gdzie to? Co to? 

Warszawski tygiel, Koszyki. Kiedyś pracowali tu kupcy, dzisiaj freelancerzy. Kiedyś bywała tu ferajna, dziś znani i znajomi. Kiedyś przychodziło się tu na wodę sodową dziś na prosecco. Ważne, że bywało się tu kiedyś i bywa dziś z tą tylko różnicą, że kiedyś dominował handel dziś gastronomia i kultura. Dziś miejsce wyżywi, nakarmi zmysły, rozbudzi emocje i pozwoli na nietuzinkowe spotkania  w nietuzinkowych wnętrzach.

Hala Targowa Koszyki, inaczej Bazar Ludowy, powstał z inicjatywy i ze środków miasta w latach 1906-1908 na terenie ówczesnego folwarku Koszyki. Inwestycja magistratu umożliwiła budowę kompleksu hal targowych dla poprawy ówczesnej organizacji handlu i warunków higienicznych sprzedaży detalicznej. Hala została zaprojektowana w secesyjnym styl przez głównego architekta Warszawy Juliusza Dzierżanowskiego. Miała zdobione, kute bramy oraz dekoracyjne rzeźby Zygmunta Otto.

Wejścia dla pieszych znajdowały się w skrzydłach bocznych, sięgających linii zabudowy ulicy, a przez bramę wjeżdżały wozy. W części frontowej hali znajdowały się  cztery duże sklepy piętrowe. Poza tym stworzono tu dwadzieścia cztery mniejsze sklepy, sześćdziesiąt jatek mięsnych, dwanaście rybnych oraz sto czterdzieści cztery stragany. Każdy rodzaj stoiska został starannie zaprojektowany. Te przeznaczone do sprzedaży żywych ryb wyposażono w baseny, a do handlu mięsem w marmurowe lady. Hala była podpiwniczona, dzięki czemu każdy sprzedający dysponował przestrzenią magazynową. W budynku znajdowały się także chłodnie. We wschodniej części posesji wzniesiono budynek administracyjno-mieszkalny. 

Wadą tej inwestycji był brak miejsca dla postoju wozów oraz trudny dojazd wąską ulicą Koszykową. Hala rozpoczęła działalność 2 marca 1909, jednak wszystkie znajdujące się w niej stoiska zostały wynajęte dopiero po I Wojnie Światowej. Niestety, czas Powstania Warszawskiego był dla niej bezwzględny. Hala została spalona i w większości zniszczona. Po wojnie obiekt trafił do Warszawskiej Spółdzielni Spożywców Społem, a od lat sześćdziesiątych XX wieku, przez blisko czterdzieści lat, działał pod nazwą Spółdzielczy Dom Handlowy Koszyki.

Nazwa Koszyki, według bardzo prawdopodobnej wersji, wywodzi się od wałów Stanisława Lubomirskiego, Marszałka Wielkiego Koronnego, który postanowił odgrodzić Warszawę okopami wzmocnionymi wiklinowymi koszami. Usypany w latach 1770-1771 wał miał chronić miasto przed epidemią cholery, ale bardziej prawdopodobne, że chodziło o pieniądze. Dzięki niemu wzmocniono bowiem kontrolę fiskalną w mieście. Do stolicy nie można już było wjeżdżać ot tak sobie. Wał przebiegał na północ od dzisiejszej ulicy Koszykowej i praktycznie do 1916 roku wyznaczał granice Warszawy.

Z upływem czasu, okolice Hali Koszyki stały się zamożną dzielnicą Warszawy. Przed wojną i długo po jej zakończeniu wszyscy się tu znali. Jeszcze przed wojną dzielnicę określano jako inteligencką, bo mieszkali tu ludzie tzw. wolnych zawodów, lekarze, a po pierwszej wojnie także profesorowie politechniki. Do dziś odcinek między placem Konstytucji a Alejami Niepodległości, który wraz z przyległym fragmentem Pięknej, Lwowskiej i Noakowskiego tworzy jakby osobną dzielnicę z bogatą historią. Przy Koszykowej 69 mieszkał wielki bard Warszawy Mieczysław Fogg, a z mieszkania przy Pięknej 66 wyruszył w swój ostatni rejs lotnik Stanisław Wigura. Za rogiem, przy Lwowskiej, sto metrów od Hali Koszyki mieszkała współzałożycielka Mazowsza, Mira Zimińska-Sygietyńska.  Przedwojennych mieszkańców poznawało się ponoć  łatwo, bo poruszali się z gracją i elegancją.

W latach 90-tych XX wieku, hala przybrała wygląd typowy dla tamtych czasów, pstrokata, oklejona kolorowymi szyldami jak cała ówczesna Polska. Przed halę wrócili straganiarze, których nikt nie przeganiał. Obok ludzi w znoszonych ubraniach przemykali Ci ubrani modnie i bogato, obok maluchów parkowały mercedesy. Koszyki przyciągały jak magnes, bo w latach 90 handlowcy mieli dużo do zaoferowania swoim klientom i wiedzieli, jak dbać o tych stałych. Ponoć dzwonili, kiedy była dostawa, i mówili na przykład „panie Janie mamy świeżutką baraninę, zapraszamy“.

W 2012 roku, stojący na ponad hektarowej działce budynek Hali, kupił inwestor, który przywrócił Koszykom przedwojenną świetność. Już jesienią 2016 roku Hala wróciła do Warszawy jako wyjątkowy punkt towarzyski i kulinarny, gdzie można zjeść w kilkunastu restauracjach i barach lub kupić produkty do domowej spiżarni. Hala Koszyki sprawiła, że Warszawa dołączyła do grona największych światowych metropolii takich jak Nowy Jork, Londyn, Oslo, Rotterdam czy Florencja, gdzie w Halach targowo-restauracyjnych pod jednym dachem tętni życie towarzyskie i spotykają się smaki z całego świata.

Koszykom przywrócono część elementów oryginalnej stalowej konstrukcji korpusu głównego oraz odrestaurowano secesyjne elementy budynków oraz odkryte szyldy sklepowe z pierwszego okresu działalności hali, w tym jeden pisany cyrlicą. W korytarzach wejściowych położono oryginalne płytki ceramiczne. Stalową konstrukcję hali pomalowano na jej pierwotny zielony kolor.

Zgodnie z koncepcją inwestora Hala pełni funkcję targowo-restauracyjną. W budynku funkcjonuje kilkanaście restauracji, sklepy oraz supermarket. Część powierzchni przeznaczono na ekspozycję sztuki. Podziemia mogą przygarnąć kilkaset aut, a obok odbudowanego obiektu wzniesiono dwa sześciopiętrowe budynki biurowe.

Dobrze, że przedstawiciele współczesnego świata oprócz pieniędzy mają wizje, pasje oraz wolę utrwalania piękna i historii w pamięci kolejnych pokoleń. A ja? No cóż. Cieszę się, że mogę tam wpadać i delektować się atmosferą miejsca, smakami tutejszych knajpek czy zawiesić wzrok na innych bywalcach lub pięknie starych detali. Cieszą też okresowe wystawy sztuki czy koncerty muzyków co dopełnia uroku wnętrza i tworzy niepowtarzalny klimat miejsca.

J.12.05.2019




































Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.