Przejdź do głównej zawartości

KARTY KONTRASTOWE, nowe rozdanie.


Tym razem podróż do świata Hani, która wita nas z wielką radością, a  Wiedeń upałem. Temperatura powietrza powyżej 30 stopni nie zachęcała do zwiedzania i dłuższych spacerów. Weekend spędzamy głównie w domu i okolicy, bo piękna natura wokół zwiększała nasz komfort i pozwalała przetrwać te wyjątkowo gorące dni. O lenistwie nie było jednak mowy. Hania organizowała nam czas i wciąż zachęcała do aktywności inaczej.

Dziś to już dwuletnia dziewczynka, która z wielką radością bywa w przedszkolu, ma ulubione zajęcia, jest pogodna i otwarta. Jazda autobusem, tramwajem, rowerem, zabawy w domu czy długi spacer. Czemu nie? Wszędzie i prawie zawsze czuje się dobrze. Nuda? Nie, bo znaleziony kamyczek, listek, pędzel czy patyk, zaprzyjaźnione łabędzie i kaczki to też źródło inspiracji i przednia zabawa.

Każda spędzona z nią chwila to odkrywanie jej świata, obserwowanie nowych umiejętności, które pojawiają się wręcz lawinowo. Nasz skarb ma swoje przyzwyczajenia, ulubione aktywności, których przybywa w miarę jej rozwoju, a wiele z nich doskonali każdego dnia.

Od kilku miesięcy z pasją układa puzzle, maluje farbami, kredkami, wykleja i lepi różne kształty i przedmioty. Dziś te prace nazywa, określa ich wielkość i kolor. Wszystkie wykonuje z ogromną starannością, precyzyjnie i w wielkim skupieniu. Imponuje mi jej wyjątkowa koncentracja na czynnościach jakie właśnie wykonuje i słodkie gadulstwo jakie często temu towarzyszy. Opowieści są ciekawe, bo Hania porozumiewa się w dwóch językach, taty i mamy. Zdarza się, że słucha w języku polskim, a odpowiada w języku niemieckim lub odwrotnie. Cieszy fakt, że mówi pełnymi zdaniami w obu językach, ale częściej używa języka taty, którym porozumiewa się także w przedszkolu. 

Uwielbia puzzle, które wymagają dużej koncentracji, spostrzegawczości i wyobraźni przestrzennej. Hania chętnie już sięga po te czterdziesto ośmioelementowe, nazywa poszczególne ich fragmenty i bije brawo, gdy wypełni przestrzeń ostatnim kartonikiem. Chętnie sprawia sobie takie nagrody na zakończenie innych ulubionych czynności i cieszy się, że znowu się udało i znowu, i znowu. 

Czasem zastanawiam się jak często można powtarzać te same czynności i mieć z tego tyle frajdy. Jednak można. Gdy dziecko zyskuje coraz większą sprawność manualną, emocjonalną, intelektualną to pewnie każdorazowo odkrywa dla siebie coś nowego. Hanka lubi wracać do tych samych książek, bajek i najchętniej słucha tych samych melodii, do których doskonali własną choreografię. Instrumenty muzyczne? Gitara, bębenek, cymbałki, czemu nie? Z każdego wydobywa jakieś dźwięki do ulubionych piosenek i chociaż daleko im jeszcze do oryginału to... labores pariunt honores.

Do przedszkola codziennie pakuje swoich przyjaciół. Ma ich kilku..lolo, bobo, miś i od niedawna w plecaku nie może zabraknąć kart kontrastowych. Te ostatnie mocno mnie zaskoczyły, bo były jej ulubioną zabawką przez pierwsze 12 miesięcy życia. W tamtym okresie Hania sięgała po nie wielokrotnie każdego dnia, śledziła wzrokiem, przekładała z rączki do rączki, obracała i słuchała opowieści dorosłych o zamieszczonych obrazkach, a błysk w oku i radość na buzi były zawsze większe niż przy kontakcie z innymi zabawkami.

Dziś Hania sama wymyśla opowieści o karcianych rysunkach swoim maskotkom, tak jak kiedyś rodzice opowiadali jej. Karty chociaż używane na wiele sposobów i odrobinę wymęczone ciągłym użytkowaniem są znowu w kręgu zainteresowania Hani. Dla dziecka jak i dla dorosłych chętnych do rozmów z dzieckiem, karty kontrastowe obok kamyka, patyków, farb, kredek, naklejek są niekończącym się źródłem inspiracji. Wymyślamy więc do woli, opowiadamy historie o przygodach wiewiórki, ptaszka, o budowie domku, o żabce, biedronce i każdym innym rysunku jaki wypełnia karty. 

Kiedyś skupiała swój wzrok na pokazywanej jej karcie kontrastowej, machała rączkami, nóżkami na widok biedronki, kota czy ptaszka. Każdy rysunek ma przecież swoją historię, które dziś opowiada Hania. Ona wciąż się nimi cieszy mimo ich ogromnej prostoty. W wieku dwóch lat to dla niej wciąż temat monologu czy prostego dialogu z dorosłymi. Czasem woli malować, budować, lepić. Czasem jej ulubioną miejscówką jest plac zabaw i piaskownica. 

I pomyśleć, że kolorowe, grające karuzele, piszczące, barwne gryzaki, hałasujące grzechotki, interaktywne misie, nigdy nie konkurowały z kartami i książkami w naszym domu. Nikt z rodziny nie chciał fundować Hani zmysłowego rollercoastera od pierwszych dni życia. Jej ulubioną wówczas zabawką były najprostsze na świecie kontrastowe ilustracje, połączone ze sobą sznureczkiem, idealnie dopasowane do jej wiekowej percepcji. Te dwadzieścia prostych rysunków dla niemowlaków, które dostrzegają tylko mocno kontrastowe barwy i wyraźne kontury obrazów były jej mikro światem przez długie miesiące.

Także mówienie do dziecka od pierwszych dni życia pomaga maluchowi złapać szybszy kontakt z otaczającym światem. Pamiętam jak Hania, z  każdym dniem, coraz dłużej skupiała swój wzrok na obrazach i dźwiękach, oglądała karty i słuchała różnych opowieści. Kiedy świat noworodka jest tak bardzo zamglony, daleki i obcy, pokazywanie mu dopasowanych do wieku obrazów i włączanie do tego dźwięków przybliża mu otoczenie, rozbudza jego wyobraźnię i procentuje w kolejnych okresach jego życia.

Fajnie, że przez kilka dni Hanka pozwoliła zapomnieć o męczącej pogodzie, odkrywała nam swój świat i nie pozwoliła na nudę. Fajnie być blisko dziecka i poznawać wszystko co przykuwa jego uwagę lub zwyczajnie słuchać jego opowieści. No, ale od czego jest babcia i świat dorosłych? No właśnie. Też tak myślę:)

P.S karty użyte na zdjęciach to HANNIline Kontrastkarten dostępne na www.hanniline.at


J.7.06-10.06.2019

























Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.