Przejdź do głównej zawartości

WAKACJE 2020.

Są inne niż wszystkie. Wyjechać? Zostać? Informacje o pandemii z dnia na dzień zmieniają status zagrożeń poszczególnych miejsc. Powrót z wypoczynku mógłby okazać się trudniejszy i dłuższy niż ten planowany.
 
Mimo kilku miesięcy życia w świecie Covidu i mniejszej lub większej izolacji, wyjazdy i wyjścia ograniczamy do niezbędnego minimum. Co ważne, nauczyliśmy się włączać rozsądek, a wyłączać strach i lęk. No cóż, trzeba żyć z kolejnym zagrożeniem jakie pojawiło się na naszej drodze, bo wszelkie znaki wskazują, że szybko nie minie, a kolejne też są prawdopodobne.

Covid sprawił, że świat zwolnił, a my z nim. Świat postawił na izolację i zmniejszenie aktywności. Urlop? Wyjazd? Takie to odległe, mgliste i jakby zbędne. Dom, ogród, rodzina, praca, drobne przyjemności i spotkania. Codzienność inna, ale daleka od nudy. Czuję się jak na długim urlopie. Dobrze? Źle? Nie wiem. Inaczej. Spokojniej mimo niepewności jutra. Filozofia płyń z życiem jakby bliższa, a troska o kondycję psychiczną i fizyczną staje się celem nadrzędnym każdego dnia.

Cudownie, że sierpień był pełen dobrych wiadomości. Najmłodszy członek naszej rodziny, Hania, spędza z nami trzy tygodnie i coraz lepiej i odważniej używa języka polskiego, a kolejny skarb naszej rodziny, Julia, dostaje indeks Uniwersytetu Warszawskiego. Wszyscy zdrowi. Czego chcieć więcej? 

Kolejne dni wakacji to wspólne biesiadowanie, robienie zapasów na zimę, wypady do parku, spacery, rodzinne gry i zabawy, praca w ogrodzie, sportowe zmagania czy krótkie wyjazdy poza miasto. Dla każdego coś miłego. Docieramy też do Sandomierza. Przez kilka godzin zawieszamy wzrok na urokach Starówki, widokach meandrującej Wisły czy wyrobach z krzemienia pasiastego, kolejnego symbolu Sandomierza.

Brukowane uliczki, kolorowe elewacje i dbałość o detale architektury wzmacniają klimat miasta. Drepczemy też lessowym wąwozem Jadwigi, drugą po Górach Pieprzowych osobliwością tutejszej  natury. Spacer łączymy z krótkim objazdem miasta z przewodnikiem, aby w krótkim czasie zobaczyć więcej i wiedzieć więcej. Mam nadzieję, że przejdziemy kiedyś Góry Pieprzowe, najstarsze w Polsce i ponoć szczególnie urocze późną wiosną i jesienią.

Jedna z uliczek doprowadza nas do szklanej Galerii Widnokrąg. Urocza willa i niezwykłe połączenie starego z nowym. Nowoczesność widoczna jest najbardziej od północnej strony, gdzie za fragmentem muru obronnego przyciąga wzrok przeszklona galeria. Wnętrze to wręcz ogród sztuki, który zachwyca każdym detalem i czasową wystawą prac Józefa Wilkonia. Miejsce magiczne i godne polecenia.

W drodze powrotnej jeszcze rzut oka na Synagogę i Ucho igielne. Poza tym regionalny przysmak w lokalnej knajpce, kawa ponoć najlepsza w mieście, lody o niespotykanych smakach, karmienie gołębi i łapanie prawie jesiennych promieni słońca. Jak na krótki wypad dość atrakcji, widoków i wrażeń. Dobrze, że te wakacje chociaż inne od minionych pozostaną pełne dobrych wspomnień, do których chętnie wrócimy.

J. 17.08.-31.08.2020




































































Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.