Przejdź do głównej zawartości

Rowerem OSTROWIEC i okolice.

Nasz plan na majówkę był prosty...przejechać rowerem malowniczą, blisko 150 km trasę Ostrowiec - Cedzyna - Ostrowiec. Niestety, tę piękną widokowo i trudną miejscami trasę musieliśmy zamienić na inną z uwagi na kontuzję kolana bliskiej sercu osoby. Postawiłam na krótsze oraz zdecydowanie łatwiejsze trasy wokół Ostrowca i dołączam do tych sprawnych fizycznie i podobnie myślących.

W pierwszym dniu krążymy między Karczmą Miłkowską, Kurzaczami, Dębową Wolą, Gutwinem i górną częścią Ostrowca. Na trasie trochę leśnych duktów, dróżki asfaltowe oraz małe, spokojne osady. Wokół leniwie, pusto i dość chłodno. Przed domami trudno dostrzec dym z tradycyjnych, majowych grilli, ale zapach świątecznego rosołu pewnie roznosi się w niejednej kuchni. Chwilami mocno wieje i straszy deszczem. Przed domami coraz mniej drzew owocowych, ogródków warzywnych, gdakających kur czy szczekających psów, a coraz więcej kwitnących magnolii, ozdobnych krzewów i wymuskanych trawników.

Postanowiłam, że w czasie tych kilku dni poszukam klimatu dawnej, polskiej, swojskiej wsi, jej starej architektury czyli drewnianych chałup, kapliczek, tradycyjnych gospodarstw, studni głębinowych, sadów owocowych i podwórek pełnych kur czy kaczek. Jednym słowem.. klimatów, które szybko znikają. Powojenne, wiejskie budownictwo na naszych oczach rozpada się ze starości lub z pomocą tych, którzy cenią jedynie miejsce jego posadowienia. Często całe gospodarstwa trafiają do pieca, a na ich miejscu powstają mniejsze lub większe betonowo-ceglane potworki, lub domy stylizowane na szlacheckie dworki.

Niestety, te nowe domy na współczesnej wsi nie zachowują dawnego charakteru miejsca i w małym stopniu swoją stylizacją nawiązują do przeszłości. Są jakby bez duszy, przyklejone do ziemi, a nie zanurzone w okolicy, a czasem wręcz psują naturalny urok miejsca. Dziś ni to wieś, ni miasto.

Fascynują mnie też, wznoszone przed dziesiątkami lat, przydrożne figury, krzyże czy kapliczki dziękczynne, których na świętokrzyskiej wsi, podobnie jak na Roztoczu, całkiem sporo. Wszystkie one żyją dłużej niż drewniane chałupy i wciąż są mocnym fundamentem krajobrazu, siłą naszej tradycji, religii czy głębokiej wiary w ich sprawczą moc.

Czasem mijamy pola rzepaku, którego zapach sprawia, że chciałoby się go chłonąć całą sobą i zatrzymać na dłużej. Zachwyca też, wokół niektórych zabudowań, stary drzewostan obsypany kwiatami jabłoni czy wiśni, co czyni ten krajobraz wyjątkowo sielskim.

Kolejne dni krążymy po Kolonii Piaski, Wymysłowie, Janiku, Kolonii Inwalidzkiej, Kunowie, Nietulisku, Chmielowie, Udzicowie, Częstocicach, Ludwikowie czy Bodzechowie. Wzrok przyciąga Dolina rzeki Kamiennej i ta mocno meandrująca, wciąż dzika rzeka, której brzegi wytyczają stare wierzby. Trudy męczącego podjazdu z Kunowa do Nietuliska Dużego rekompensują piękne widoki na łąki i pola uprawne jakie zachwycają tak na szczycie wzniesienia jak w dolinie.

Trudno nie napisać o pięknie położonym Udzicowie czy Chmielowie w dolinie rzeki Kamiennej. Nazwa tej ostatniej pochodzi od chmielu, który był tu onegdaj uprawiany. Ponoć znaleziono tu kiedyś 100 srebrników, bo miejscowość w swojej historii leżała na bursztynowym szlaku. Dziś położona w Obszarze Chronionego Krajobrazu Doliny Kamiennej, ustanowionego z uwagi na jego wartości przyrodnicze, co zwiększa jej atrakcyjność.

Kunów zaś, to mała mieścina, słynąca dawniej z kamieniołomów piaskowca tzw. kunowskiego, z którego powstało wiele pomników i budowli uznanych za zabytki np. słynna figura Pielgrzyma w Nowej Słupi, u podnóża Łysej Góry. Dziś to taka mieszanka starego z nowym jak duża część okolicy.

Docieramy też do Ludwikowa, dzielnicy Ostrowca, położonej w dolnej części miasta, na prawym brzegu Kamiennej. Część osiedla rozciąga się w dolinie rzeki, a od strony południowej sięga Wyżyny Opatowskiej. Osada powstała pod koniec XIX wieku. na tzw. Łąkach, po wybudowaniu w tym rejonie cegielni Władysława Klepackiego. Nazwa osiedla pochodzi od imienia Ludwika Rybińskiego, pierwszego stałego mieszkańca na tym terenie. W 1907 osada miała 28 domów oraz 389 mieszkańców. W 1924 roku Ludwików przyłączono do Ostrowca. 

A miasto Ostrowiec ? No cóż, zwarte, kompaktowe, zanurzone w zieleni, przecięte rzeką Kamienną i jej małymi dorzeczami. Prawa miejskie uzyskuje w 1613 roku, a nazwa miasta, wcześniej Ostrów, Ostrowiec lub Tarnowiec, ostatecznie ustaliła się po przejęciu dóbr ostrowieckich przez magnata Janusza Ostrogskiego. Kiedyś miasto znane z silnego ośrodka przemysłu hutniczego i najstarszej cukrowni w Polsce, Częstocice. Dziś po produkcji cukru nie ma śladu, a wielki teren starej huty znalazł nowych właścicieli, których profil działalności często daleki od hutniczego. W dzielnicy Częstocice nie trudno też dostrzec, zanurzony w parku, pałac Wielopolskich z muzeum m.in. bogatych zbiorów ćmielowskiej porcelany i różnorodnych wystaw czasowych.

Także obecne Leśnictwo Sadłowizna położone w sąsiedztwie Kolonii Inwalidzkiej niedaleko Ostrowca, mieści się w dawnym dworze Wielopolskich. Wśród mieszkańców żywa jest pamięć o dobroci księżnej Marii Wielopolskiej, która darowała wiele działek na rzecz inwalidów wojennych z okresu I wojny światowej, co dało początek miejscowości. Mieszkańcy Kolonii Inwalidzkiej kilka lat temu ponownie odgrzebali historię miejsca i zamówili, u uczestników pleneru rzeźbiarskiego w Nietulisku, postać pielgrzyma bez rąk, odwołującego się symboliką do obrazu inwalidy wojennego tamtych czasów.

Ostatni nasz majówkowy przejazd miał wyjątkowe tempo, bo burza z piorunami pojawiła się nagle w zasięgu wzroku i nie pozwoliła na nadmierne delektowanie się urokami okolicy, poznawaniem historii miejsc czy ludzi. Co ważne....wszystkie odcinki naszej rowerowej eskapady były mało wymagające, wręcz przyjazne, pełne relaksu i bardziej na codzienne, nie tylko okazjonalne czy sportowe wypady. W ciągu trzech dni udało nam się przejechać niewiele ponad 90 km i znaleźć pojedyncze ślady minionej epoki. No cóż, lepszy fryc niż nic !!

J.1.05-3.05.2016





















 










Komentarze

  1. Ach te wiejskie klimaty, kolory i powolne tempo. Nieustannie stoję w tym relaksującym rozkroku między wsią i miastem. Dziękuję za piękną relację po urokliwych i nostalgicznych miejscach, z których emanuje taki spokój i echa przeszłości. Pozdrawiam serdecznie. Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam w klubie miłośników starej, polskiej wsi. Gorąco polecam świętokrzyskie na krótkie wypady, gdzie podobnych klimatów całe mnóstwo. a i chałup do zasiedlenia na dłużej nie mało. pozdrawiam Jola

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.