Przejdź do głównej zawartości

TOSKANIA, deszczowe powitanie.

Tym razem Toskania, malownicza kraina w środkowych Włoszech. Jeszcze w XI wieku p.n.e nazywano ją Etrurią, a po przejściu pod panowanie Cesarstwa Rzymskiego Tuscia. Dopiero w 1860 roku Toskania staje się integralną częścią Włoch i znaczącym gospodarczo regionem ze stolicą we Florencji, miastem muzeum i renesansową perłą Włoch.

Region ma charakter przemysłowo-rolniczy, ale to co przygnało tu także nas to regionalna kuchnia, lokalne wina, światowej sławy muzea i zabytki, łagodny klimat i zachwycające krajobrazy przecięte licznymi dolinami rzek. Większość regionu to teren wyżynny i górski, a niziny zajmują jedynie 8% jego powierzchni.

Toskańską przygodę zaczynamy od małego miasteczka Buggiano oddalonego od Wiednia o 870 km. Przejazd drogami Austrii nie sprawiał większych problemów, ale już wjazd na teren Włoch wymagał wyjątkowej czujności na drodze. Włosi jeżdżą żywiołowo, a kierunkowskazy i znaki drogowe uważają za mocno przereklamowane.

W strugach deszczu dojeżdżamy do Buggiano z nadzieją na zasłużony wypoczynek. Niestety, znalezienie zarezerwowanego hotelu było już nie lada wyzwaniem. Dopiero po kolejnej rozmowie telefonicznej z właścicielem udało się ustalić, że brama wjazdowa na teren hotelu, której nie mogliśmy znaleźć, była ukryta za pięknymi cyprysami na ostrym zakręcie wąskiej dróżki. Na pytanie, dlaczego nie ma żadnego znaku informacyjnego, właściciel, uśmiechając się szeroko, powiedział "to gdzie leży hotel jest tajemnicą" No cóż, nam ten żart nie wydawał się zabawny. Mocno zmęczeni podróżą, szczególnie jej ostatnim odcinkiem, stylem jazdy tutejszych kierowców, krętymi, mokrymi i wąskimi drogami, marzyliśmy o solidnym odpoczynku i smacznej kolacji.

Zmęczenie prysnęło, gdy po wjechaniu na dziedziniec, naszym oczom ukazał się widok z hotelowego wzgórza. Na twarzach pojawił się zachwyt urokiem oliwnych gajów, winnic, ogrodów drzew cytrynowych i stylowych wnętrz hotelu. Trafiliśmy do toskańskiego raju...miejsca z duszą. I jeszcze dość późna, typowo włoska kolacja w pobliskiej, rekomendowanej przez gospodarza, restauracji. Oby tylko czar nie prysnął zbyt szybko. Gdyby jeszcze nie mgła i wciąż siąpiący deszczyk. Ale nie można mieć wszystkiego. Czyż nie?

J.27.04.2013














Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.