Przejdź do głównej zawartości

JAPONIA.epilog cz.3


Kolejne zaskoczenie to japońska architektura. Moje wyobrażenie, że większość domów będzie miała elementy świątynnej architektury, ceramiczną dachówkę na wielospadowych dachach, okazało się dalekie od rzeczywistości. Przyklejone do siebie niskie, wysokie, szare domki, otoczone poletkami ryżu, herbaty lub zakładów przemysłowych nie zdobią krajobrazu,  a robią wręcz wrażenie chaosu i bylejakości.

Oczywiście magia świątyń, bram torii i wielopiętrowych pagod pozostaje niezmienna, ale poza nimi rzadko trafia się perła architektury. Nowoczesne budynki, szkło, aluminium to jakby architektura z lat 90, prosta w formie, daleka od wyszukanych detali i jakby przypadkowa. Mam wrażenie, że budynki budują tam, gdzie  akurat wolne miejsce, a estetyka miejsca ma już mniejsze znaczenie. 

Z uwagi na trzęsienia ziemi, tradycyjna konstrukcja tych małych domów mieszkalnych jest bardzo lekka, drewniana i składa się z jednej ściany stałej, gdzie istnieje specjalna nisza, przeznaczona na obrazy i dzieła sztuki. Pozostałe ściany postawione są  z lekkiej kraty drewnianej, oklejonej papierem nasączonym olejem. Zarówno ściany zewnętrzne jak i wewnętrzne dają się zsuwać i rozsuwać i w ten sposób dają możność łączenia w miarę potrzeby kilku małych pokoi w jeden duży. Ściany zewnętrzne chroni ciężka żaluzja, drewniana. Podłoga jest wyłożona matami, a wielkość pokoju określa się zawsze ilością mat, potrzebnych do zasłania podłogi.

Wraz z szybkim rozwojem gospodarczym pojawiło się zapotrzebowanie na nowe techniki budowlane potrzebne do wznoszenia fabryk, urzędów, pomieszczeń biurowych, a nawet rezydencji. Kiedy Japonia weszła w okres modernizacji, budowle wg zachodnich wzorców stawały się coraz bardziej popularne i całe miasteczka przypominają miejscami amerykański styl. Ponoć Japonia zaczyna wracać do tradycyjnej architektury i zachwyt zachodnią stylizacją mocno osłabł, a rośnie w siłę tendencja zmierzająca do wyrażania tradycyjnych, japońskich form przy pomocy nowoczesnej techniki i materiałów. 

Trudno było mi uwierzyć, że Japonia ma bezdomnych, bo w każdym miejscu pracy, wydawało się, że jest zatrudnionych więcej osób niż było potrzeba. Ponadto bezdomni to zwykle nie tylko tymczasowość miejsc ich zamieszkania, ale też brud, bałagan i zapach, który nie ułatwia kontaktu. Tymczasem, spotykamy tu małe obozowiska z wzorowo wręcz poukładanymi kartonami, foliami, a nawet równo ustawionymi butami i przedmiotami. Wokół czysto, cicho, żadnych przykrych zapachów czy zachowań, które przypominałyby koczowiska w Europie. Nie doświadczyłam ani nie zauważyłam prób nagabywania o pomoc czy żebrania.

Chociaż tylko kilka razy spotkaliśmy ludzi w policyjnych mundurach, to czułam się tu wyjątkowo bezpiecznie, nawet w dzielnicach, które swoje życie zaczynają po zmierzchu. W Japonii występuje bardzo niski wskaźnik przestępczości, a jedną z największych zalet Japończyków jest uczciwość i szacunek dla prawa. Ulice japońskich miast należą do najbezpieczniejszych w świecie, także w nocy. Morderstwa i rozboje są rzadkością mimo tak licznej 126 mln społeczności. Zostawienie czegokolwiek gdziekolwiek nie oznacza, że zmieni właściciela, a ciągła nasza  kontrola i pilnowanie bagażu było zupełnie niepotrzebne i szybko zrozumieliśmy, że są tu inne standardy zachowań i zagrożeń niż w Europie.

Pewnie to częściowo zasługa charakterystycznego dla japońskiej policji systemu składającego się z około pietnastu tysięcy niewielkich posterunków ulicznych zwanych koban oraz wiejskich chuzaisho, w których może jednocześnie pracować do czterech policjantów. Funkcjonariusze mają bezpośredni kontakt z obywatelami, odwiedzają ich dwa razy w ciągu roku i pytają o codzienne problemy oraz prowadzą bazy danych mieszkańców podległego im rewiru. Zwykle funkcjonariusze ci zajmują się patrolowaniem ulic, prewencją w szkołach czy monitorowaniem ruchu drogowego.

Wszystko to nie oznacza, że nie ma tu przestępstw, jedynie ich skala mniejsza, niż ta którą obserwujemy w naszym świecie. Niestety, yakuza jest tu wciąż aktywna i wzrasta też liczba przestępstw urzędniczych, bandyckich napadów i wykroczeń popełnianych przez młodocianych co oznacza, że uczciwość i szacunek dla prawa nie jest dla wszystkich najwyższą wartością. 

W wielu miejscach spotykaliśmy tradycyjne budki telefoniczne z czynnymi, żeliwnymi aparatami. W świecie, w którym każdy trzyma w ręku najnowszy model telefonu komórkowego widok mocno zaskakuje. Budki i aparaty zadbane, żadnych śladów dewastacji, a i człowiek z dużą słuchawką przy uchu to niezbyt rzadki widok. Jednym słowem, technologia mocno powojenna wciąż służy ludziom. 

Zaskoczeniem dla mnie, był też szczególny stosunek Japończyków do psów i kotów. Można je kupić jak owoce i warzywa w supermarkecie. Małe pieski i kotki trzyma się w luksusowych boksach z klimatyzacją, odpowiednim światłem, zabawką i kawałkiem kocyka, i tylko przebierać i wybierać. Liczne sklepy oferują psie ubranka i wszystkie akcesoria, które maja ułatwiać psie i kocie życie, a są sposobem na podkreślenie możliwości finansowych i pomysłowości jego właściciela. Wielbiciele małych piesków, którym robią kokardki i kupują ubranka w kratkę, paski, kropki, nie zauważają, że sierść robi się nieodwracalnie rzadsza pod ubrankiem. Cóż potem ubranko trzeba zakładać cały rok, bo takiemu bez sierści zwyczajnie zimno. I kolejny powód do przebieranek gotowy.

W blisko 40% tutejszych mieszkań trzymają czworonogi. Coraz więcej osób zaczyna też postrzegać zwierzęta, jako pełnoprawnych członków rodziny. Nie uszło to uwadze handlowców, którzy wyszli naprzeciw nowemu trendowi i zaoferowali całą gamę nowych usług, jak specjalistyczne sklepy oferujące kostiumy, ubrania, akcesoria, specjalnie projektowane miejsca w nowo budowanych domach, polisy ubezpieczeniowe, lecznice czy kliniki medycyny estetycznej dla psów i kotów.

W Japonii, gdzie odnotowuje się ujemny przyrost naturalny, przy zmniejszającej się ilości dzieci, psy i koty stanowią dla ludzi najlepszą lokatę uczuć. Taką, na którą nie skąpią ciężko zarobionych pieniędzy. Przy obecnym boomie na specjalne placówki dla zwierząt, ilość podobnych miejsc wciąż rośnie i zwierzęta żyją w tak luksusowych warunkach, o jakich się przeciętnemu śmiertelnikowi nie śniło! 

No cóż, dla mnie mały pies to nadal pies, a nie słodziutka zabaweczka do torebki czy mieszkaniec złotej klatki jaką w Kraju Kwitnącej Wiśni tworzą mu jego właściciele. Z trudem powstrzymywałam zdziwienie na widok udekorowanych psów w wózkach spacerowych, którym nie pozwalano na bycie sobą i pełnienie roli do jakich stworzyła je natura. Tu mają jedynie wypełnić emocjonalną pustkę i wielki deficyt uczuć swoich właścicieli.

Także ucieczka w świat komiksów, kreskówek, bajkowych bohaterów, gier na automatach i innych hazardowych uciech dużo mówi o tym wyspiarskim kraju. Mam wrażenie, że ta wiekowa izolacja geograficzna sprawiła, że stworzyli własny świat, do którego mogą uciec przed samotnością, nadmiarem pracy i kulturą sztywnych zasad jakie stworzyła ich hermetyczna społeczność. Ściany budynków czy środki transportu pełne są bohaterów komiksów, które reklamują produkty, usługi i samych siebie. Sklepowe półki, uginają się od pluszaków, zawieszek, książek, naklejek i innych wytworów Made in China z wizerunkiem ulubionych, popularnych wirtualnych postaci, wokół których zawsze pełno kupujących w różnym wieku.

Hale Pachinko zawsze pełne grających i mocno uzależnionych od hazardu ludzi, a środki transportu wypełniają tłumnie Ci, którzy zdobywają kolejne poziomy w ulubionych grach. To jakby masowe zatrucie i amok. Ale to akurat, nie budzi mojego zdziwienia, bo gdy wokół otacza Cię może mrugających reklam zachęcających do uczestnictwa w świecie, gdzie każdy może mieć przyjaciela dającego mu odskocznię od szarej codzienności i to na całe życie, wirtualnego, ale jednak przyjaciela, to jak nie ulec pokusie?


J.6.11.2016






















































Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.