Przejdź do głównej zawartości

Z niemowlakiem po WIEDNIU cz.1

Wiedeń to miasto z bardzo przyjaznym transportem i mnóstwem zielonych skwerów, parków, placów, a nawet leśnych kompleksów. Dotarcie z dziecięcym wózkiem do miejsc spacerowych nie sprawia więc większych trudności. Każdego dnia, bez względu na pogodę, wyruszamy z małą Hanią na kilkukilometrowy spacer i chociaż krajobrazy nie są jeszcze w kręgu jej zainteresowań to pewnie zapach kwitnących drzew, kwiatów i swoisty mikroklimat miejsc sprzyja maluchowi.

Wózek z naszym niemowlakiem najczęściej prowadzimy wśród okolicznych, pełnych zieleni uliczek lub w Turkenschanzpark. Po kilku minutach spaceru słychać tu tylko śpiew ptaków i gwar bawiących się dzieci. Czasem bogata natura daje nam schronienie przed słońcem, czasem przed wiatrem, a moc kwitnących wokół krzewów i kwiatów sprawia, że chce się tu być i wciąż wracać.

W trzecim tygodniu życia Hani, mimo dość wietrznej pogody, dojeżdżamy wózkiem do innego pobliskiego parku Pötzleinsdorf i na wzgórze Schafberg. W obu miejscach robimy przerwy w lokalnych knajpkach, gdzie nasz skarb zalicza pierwsze wizyty w wyjątkowo smakowitych i popularnych tu restauracjach czyli Am Schafberg i Petit Dej. Pewnie za rok już samodzielnie wybierze coś z tutejszego menu, a my opowiemy jej o pierwszych tu wizytach. W Am Schafberg małej Hani towarzyszyła przy stole jej prababcia Irena. Jednym słowem, czar małej Hani zgromadził przy jednym stole cztery pokolenia.

Warto też pamiętać o jeszcze jednym spacerze z Hanią do restauracji Veggiezz. W Dniu Matki postanowiłyśmy zjeść wspólny obiad w polecanej wegetariańskiej knajpce. Dla jednej MAMY to pierwsze Święto w jej życiu, a dla MAMY tej MAMY kolejne. Ważne, że Hania w spokoju biesiadowała razem z nami i pozwoliła nam jeszcze na poobiedni relaks w pobliskim Lichtenstein Park.

Wyruszamy też na dłuższą przejażdżkę do Leinzer Tiergarten z ukrytą wśród zieleni willą Hermesa i snującą się w zagrodach zwierzyną. Wśród dawnych cesarskich terenów łowieckich Franciszek Józef polecił zbudować wille, a właściwie romantyczny wiejski dom dla ukochanej Sisi wg planów sławnego architekta Carla von Hasenauera. Nazwa willi pochodzi od stojącej w ogrodzie statuy Hermesa strażnika. Cesarz miał nadzieję, że piękna willa wraz z otoczeniem zniechęci cesarzową do częstych i dalekich podróży, i więcej czasu będzie spędzała w Wiedniu. Na piętrze willi można podziwiać pięknie zachowane oryginalne meble i liczne przedmioty należące do cesarzowej, poznać imperialny styl życia i dworską etykietę tamtych czasów. My korzystamy z dobrodziejstwa tutejszej kuchni, a nasz słodki niemowlak z własnego źródła zaopatrzenia.

Lainzer Tiergarten to krajobraz naturalny, miejscami wręcz dziki. Jego całkowita powierzchnia wynosi 2450 ha w tym 1,945 ha to obszar wyłącznie leśny. Przez wiele dziesięcioleci jest szczególnym obszarem rekreacyjnym dla mieszkańców i turystów, a Hermes willa miejscem licznych wystaw kulturalno-historycznych. W drodze do parku Lainzer zaintrygowały nas ulice sygnowane nazwiskami rosyjskich literatów m.in Gogola, Dostojewskiego czy Tołstoja. Skąd te nazwy ?

Okazuje się, że 4 lipca 1945 USA Wielka Brytania, Francja i ZSRR, powołując się na Deklarację Moskiewską z 30 października 1943 roku, podpisały porozumienie o utworzeniu stref kontroli nad terytorium austriackim, które zamieszkiwało wówczas 7,0 mln osób. Formalne zakończenie okupacji tego kraju przez cztery mocarstwa nastąpiło dopiero wraz z podpisaniem, 15 maja 1955, traktatu przywracającego Austrii pełną suwerenność. 19 października 1955 roku Austrię opuścił ostatni żołnierz radziecki, a 26 października tegoż roku Austria ogłosiła wieczystą neutralność. Nazwy ulic, na pamiątkę czasów minionych i stref wpływów, pozostały.

Urodzić się w Wiedniu i nie spacerować wyspą nad Dunajem jest mało prawdopodobne. Wyspa długa na 21.1 km i szeroka od 70–210 metrów jest ulubionym terenem rekreacyjnym Wiedeńczyków. Mieszkańcy i turyści korzystają z wyspy, by odpocząć, pograć w piłkę, biegać, leżeć, przejechać ją rowerem, na rolkach czy tak jak my spacerować czy spędzać miłe godziny w plażowych kafejkach, barach i restauracjach nad Starym Dunajem czy plaży Copa Cagrana.

Stary Dunaj otoczony ogrodami, łąkami, restauracjami z tarasami nad wodą i promenadami ze ścieżkami dla pieszych i rowerzystów przyciąga pływaków, żeglarzy, wioślarzy, miłośników surfingu czy rolkarzy. 70 hektarów łąk, 180 hektarów lasów czyni wyspę jednym z największych miejskich terenów wypoczynkowych w Europie. Zatoczki, trawiaste i piaszczyste plaże zachęcają do kąpieli. Na wyspie kuszą wypożyczalnie sprzętu pływającego, rowerów i desek surfingowych oraz takie atrakcje jak narty wodne, szkoły surfingu, park linowy, boiska do siatkówki plażowej, grille i rozległa sieć ścieżek do spacerów, joggingu i jazdy na rolkach. Piękny i barwny świat relaksu dla każdego.

Wyspa powstała w latach 1972-1988 jako produkt uboczny planu regulacji rzeki Dunaj, który przez wiele lat stanowił istotne zagrożenie powodziowe Wiednia. Dla ochrony miasta przed zalaniem, wykopano dodatkowy kanał, równoległy do głównego koryta rzeki tzw. Nowy Dunaj. Ogrom wydobytej w ten sposób ziemi utworzył wyspę, na której nasadzono 1.8 mln drzew i krzewów czyli jedno drzewo dla jednego mieszkańca.

Hania dojeżdża na wyspę już w pierwszym miesiącu życia. Po 15 minutach jazdy lokalnym pociągiem do stacji Handelskai, rozpoczynamy kilkukilometrowy spacer z wózeczkiem wzdłuż brzegu Dunaju. Mały pasażer śpi głęboko, a my łapiemy piękne promienie słońca i spokojnym krokiem docieramy przez Mexicoplatz do kolejnego, zielonego terenu Wiener Prater o powierzchni 1700 ha położonym między Dunajem a Kanałem Dunajskim. Niegdyś były to tereny łowieckie Habsburgów, które cesarz Józef II udostępnił publiczności w 1766 r. Nazwa parku pochodzi od łacińskiego słowa pratum czyli łąki.

Wyprawę na wyspę Dunaj trwała ponad cztery godziny z dwoma krótkimi przerwami na żądanie czyli zaspokojenie pragnienia i głodu tak Hani jak rodziców i babci. W ciągu tych kilku dni przejechaliśmy wózkiem blisko 35 km. Na szczęście zarówno hałas miasta jak i śpiew ptaków nie zakłócają maluchowi dobrego samopoczucia, ale to mama jest największym gwarantem udanej wyprawy, gdy tylko minka naszego niemowlaka wykaże oznaki zniecierpliwienia lub tęsknoty za jej bliskością.

Aha, minął właśnie pierwszy miesiąc życia Hani, która coraz częściej spędza czas z otwartymi oczkami obserwując świat wokół. Co z tego zapamięta? Jak go odbiera? Ważne, aby miała w sobie nieustającą ciekawość świata i pogodę ducha.

J. 24.05-28.05. 2017













































Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.