Przejdź do głównej zawartości

Powrót przez POI PET.

Kończymy nasz pobyt w Kambodży, a tym samym objazd Indochin. Z Siem Reap jedziemy do Poi Pet, a potem do Bangkoku. Droga do Poi Pet to kolejny koszmar transportowy. Znowu mikrobus, oczywiście z zepsutą klimatyzacją, bagaże gdzieś między siedzeniami, palące słońce wdzierające się przez szybę. Ziemista, falująca droga. Górka, dołek, górka, dołek, a my podskakujemy rytmicznie uderzając głowami w sufit.

Wzdłuż drogi nie ma nic tylko pola, pola, pola, gdzieniegdzie jakieś domy na palach, miasteczka. Fascynują te przestrzenie wokół oraz piękno i surowość tego kraju, jeszcze nie skażonego cywilizacją z soczystą zielenią pól ryżowych ciągnących się po horyzont. Na granicy tłum ludzi, ruch i zgiełk. Dziesiątki ludzi w kolejce po nadzieję na lepsze życie. A może się mylę? Ponad godzina formalności i znowu Tajlandia.

Po przekroczeniu granicy wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie. Przesiadamy się z rozklekotanego pojazdu do nowoczesnego busa z klimatyzacją, wjeżdżamy na autostradę, jedziemy ok. 100 km/h, co chwila mijamy terenowy samochód. Krajobraz bardziej swojski i taki zwyczajny. W Bangkoku znowu wpadamy w wir samochodów i tłocznego Khao San, neonów, straganów i usług różnych. 

Nasza podróż dobiega końca. Jeszcze tylko powrotny lot do Warszawy przez Kijów i kolejny wypad przechodzi do historii. Cieszy mnie moja decyzja, aby po pięciu latach wrócić do tej przygody i w końcu zakończyć opis tych utrwalonych w pamięci i skromnych zapiskach wrażeń, emocji i obrazów jakie przewinęły się w ciągu tych 27 dni podróży.

J. 5, 6. 03.2010


 






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.