Przejdź do głównej zawartości

CINQUE TERRE.

Kończymy nasz pobyt na Elbie, która żegna nas pięknym słońcem, a morze, w czasie promowej przeprawy na stały ląd, wyjątkowym spokojem. Tak Toskania jak Elba podbiły nasze serca pysznym jedzeniem i pięknymi krajobrazami. W drodze do domu odwiedzamy jeszcze jeden z uroczych zakątków słonecznej Italii, Cinque Terre.

Cinque Terre to pięć malutkich miasteczek położonych na riwierze liguryjskiej. Szczególne piękno i charakterystyczna architektura Monterosso, Vernazza, Riomaggiore, Corniglia oraz Manarola sprawiły, że wpisano je na listę światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO. Kolorowe domki nad morskimi urwiskami, zatoczki, plaże, groty otoczone z góry zielonymi tarasami drzew oliwkowych i winorośli sprawiły, że Cinque Terre przyciąga i zachwyca. Co więcej? Ten odcinek wybrzeża stanowi nie tylko krajobraz o szczególnych walorach panoramicznych, ale zachował też historię ciągłości osadniczej w tym regionie na przestrzeni ostatniego tysiąclecia. Jednym słowem, tu trzeba być, tym bardziej, że to tylko dwie godziny jazdy od promowej przeprawy z Elby.

Przez wieki miasteczka Cinque Terre były niemalże odcięte od świata. Sytuacja zmieniła się pod koniec XIX wieku, gdy rozpoczęto budowę linii kolejowej łączącej ze sobą poszczególne miejscowości oraz duże, portowe miasto La Spezia. Pociągi regionalne dowożą tu większość turystów, a trasa kolejowa w tunelach i ponad skalistymi klifami wzdłuż morza, jest dodatkową atrakcją. My decydujemy się na kontynuowanie wyprawy samochodem, chociaż wszystkie miasteczka są zamknięte dla ruchu kołowego, a na ich przedmieściach przygotowano bardzo symboliczne i drogie parkingi. Dodatkowa trudność to brak, na terenie całego Parku Narodowego Cinque Terre, stacji benzynowych, tankujemy więc wcześniej, aby mieć jeden problem mniej.

Monterosso to najbardziej wysunięte na zachód miasteczko Cinque Terre. Wąski tunel dla przejeżdżających samochodów oraz spacerujących turystów rozdziela je na dwie części. Wzdłuż całego miasteczka rozciąga się jedyna piaszczysta i częściowo płatna plaża w Cinque Terre. Uwagę przykuwa też zamek, dzwonnica kościoła św. Jana czy wieża Aurory.

Dalej Vernazza, miasteczko między Monterosso a Corniglią w mocno portowym klimacie, słynne i znane z wielu pocztówek z kolorowymi domkami wiszącymi wprost nad morzem. Warto tu zajrzeć do kościoła św. Małgorzaty Antiocheńskiej, zamku Doria czy kaplicy św. Marty. Nam największą przyjemność sprawiało kluczenie między domkami, pokonywanie przy tym dziesiątków kamiennych schodków, wąskich przesmyków miedzy domami czy spacer, zawieszoną przy skale, nadmorską ścieżką. Krajobraz zachwyca w każdym miejscu. Ale jak tu mieszkać i pracować dłużej niż jeden dzień na tak minimalnej przestrzeni z tak ogromną liczbą ludzi wokół? Z trudem znajdujemy wolny stolik w restauracji, aby przez wyjazdem do Padwy złapać oddech i uzupełnić siły po dość meczącej tu wizycie. No cóż, zaskoczenia nie ma, drogo, jak w całej strefie Cinqua Terre.

Corniglia to najmniejsza miejscowość z Cinque Terre, położona na szczycie przylądka, na wysokości ponad 100 metrów n.p.m. Atrakcją Cornigli jest ukryta plaża nudystów Guvano, do której prowadzi wąski, nieoświetlony tunel.

Między Riomaggiore a Manarolą biegnie słynna ścieżka Via dell’Amore czyli droga wzdłuż skalistego wybrzeża nad błękitną wodą, gdzie zakochane pary zapinają kłódki lub wypisują miłosne wyznania.

Wszędzie tłumy turystów jak na najpiękniejszy fragment Włoch przystało. I ta atmosfera miejsca, to coś co sprawia, że mimo problemów z parkingiem, zmęczenia, chce się być, niezbyt długo, a jednak.

Pierwsze wzmianki o Cinque Terre pochodzą z okolicy XI wieku, ale przez kolejne wieki tutejsze wioski nie zapisały się niczym specjalnym na kartach historii. W okresie panowania Genui był tu punkt obserwacyjny wojsk. Na tym trudnym, górskim terenie mieszkańcy zajmowali się głównie połowem ryb, handlem i rolnictwem. W XVII wieku Cinque Terre znalazło się we władaniu Francji, ale szybko powróciło do Królestwa Sardynii, a później w 1860 roku stało się częścią Zjednoczonych Włoch.

W drugiej połowie XX wieku Cinque Terre postawiło na turystykę. Tylko niewielka grupa mieszkańców wciąż zajmowała się uprawą winorośli i produkcją wina, które wciąż cieszy się wielkim uznaniem. Każdy skrawek skalistego wybrzeża zabudowywano z myślą o kolejnej restauracji czy hotelu, a istniejące kamienice zamieniały się w stylowe apartamenty do wakacyjnego wynajmu. 

25 października 2011 roku to najbardziej tragiczna data we współczesnej historii Cinque Terre, a szczególnie Vernazzy. Miasteczko nawiedziła potężna lawina błotna, która przetoczyła się przez jego środek. Potoki błota zepchnęły do morza tak ludzi jak i samochody, doszczętnie niszczyły budynki i zalewały lokale znajdujące się na niższych kondygnacjach, uszkodziły linie kolejową i ścieżki turystyczne. Morze dokończyło zniszczeń porywając łodzie i miejską infrastrukturę. Już rok po tych dramatycznych wydarzeniach usunięto ślady zniszczeń. Jedynie pamiątkowa wystawa zdjęć przypomina o  sile i skutkach kataklizmu.

Do kolejnego miejsca w czasie naszej podróży, w okolice Padwy, dojeżdżamy późnym wieczorem. Lampka wina i profiteroles, wystarczyło, aby w pensjonacie Camilla przyszedł szybki i głęboki sen. 

Kolejny dzień przeznaczamy już tylko na dojazd do Wiednia. Dość zwiedzania, czytania przewodników i obserwacji świata wokół. Czasem takie jałowe chwile też mocno regenerują siły. Po przejechaniu 3000 tysięcy kilometrów witamy Wiedeń, gdzie robimy krótką przerwę w podróży przed kolejnym odcinkiem do Polski. Ale to już inne wspomnienia i inna opowieść.


J.04.05.2013



















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.