Przejdź do głównej zawartości

Boski RZYM, akt pierwszy.

O wyjeździe do Rzymu myślałam wielokrotnie, ale było nam jakoś nie po drodze. Docieramy tu dopiero teraz z postanowieniem przemyślanego planu zwiedzania z uwagi na wiek, ograniczenia ruchowe naszej grupki i krótki czas jaki planujemy tu spędzić.

Chcemy dotknąć odrobiny starożytnych ruin, zakurzonych, romantycznych zaułków, najwspanialszych dzieł sztuki, zabytków architektury czy miejsc świętych. Wczoraj krążyliśmy klimatycznymi zaułkami dzielnicy Monti. Dziś przejeżdżamy na prawobrzeżną część miasta i zaczynamy naszą przygodę, jak większość odwiedzających Rzym, od Placu Św. Piotra i Bazyliki.

Przy obelisku, w centralnym miejscu placu, spotykamy się z umówionym wcześniej przewodnikiem. Nad głowami potężna i gwałtowna ulewa. Do Bazyliki, mimo deszczu i wczesnej pory, kilkaset osób chętnych do wejścia. Jeszcze krótka lekcja ze starożytności przy obelisku, który do Rzymu sprowadził sam cesarz Kaligula. To jeden z 13 egipskich obelisków zdobiących cyrk Nerona i wedle tradycji świadek męczeńskiej śmierci św. Piotra i innych chrześcijan.

W strugach deszczu ruszamy do Bazyliki. Irena, która zwiedza Rzym na wózku korzysta z bezkolejkowego wejścia. My cierpliwie czekamy na swoją kolej. Parasole Carli zdają egzamin z przydatności... chronią nie tylko nas, ale i innych kolejkowiczów.

Do wnętrza Bazyliki prowadzi pięcioro drzwi, Śmierci, Dobra i Zła, Centralne, Święte i Sakramentów. Zatrzymujemy się przy Drzwiach Świętych otwieranych co 25 lat podczas inauguracji Roku świętego. Tradycją jest, że w wigilię Bożego Narodzenia, w uroczystej procesji papież podchodzi do tych drzwi i po trzykrotnym przyklęknięciu i uderzeniu młotkiem, mur zostaje od wewnątrz obalony, a papież wstępuje do Bazyliki jako pierwszy. Ceremonia symbolicznie nawiązuje do słów Chrystusa: "Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony". Na koniec Roku Jubileuszowego drzwi są zamykane w trakcie specjalnych uroczystości. My do wnętrza wchodzimy drzwiami Sakramentów.

Po przekroczeniu progów Bazyliki wielkość i bogactwo tego kościoła wciska wręcz w posadzkę. Każde miejsce i detal budzi mój wielki podziw i zachwyt. Otoczona pięknem, kunsztem wręcz arcydziełem władzy, ludzkiego talentu i trudu, lekko oszołomiona zdobywam się na krótką, mało fachową recenzje "ŁAŁ!

To 23000 m2 zbudowanego na miejscu męczeństwa św. Piotra, absolutnego mistrzostwa sztuki z okresu renesansu i baroku z zapierającymi dech w piersiach wielkimi dziełami jak Pieta Michała Anioła.

Naszą uwagę przyciąga ołtarz główny wykonany w 1633 roku przez Berniniego z jednego bloku marmuru. Ołtarz osłania przebogaty baldachim podtrzymywany przez cztery spiralne kolumny z brązu pochodzącego z portyku i kopuły Panteonu. Całość robi wrażenie niesamowitej lekkości i aż trudno uwierzyć, że waży 93 tony! I pomyśleć, że to tylko lub aż grób prostego rybaka z Galilei uświetniony dodatkowo majestatyczną kopułą, imponującym dziełem Michała Anioła.

Chwila skupienia przy kaplicy Św. Sebastiana, bo to tu znajduje się grób Jana Pawła II z widoczną płytą bia­łe­go mar­mu­ru z napisem „Be­atus Io­an­nes Pau­lus PP. II”. Zgodnie z przyjętą tu kilkusetletnią tradycją dotykamy też spłaszczonej prawie stopy, pierwszego namiestnika Chrystusa św. Piotra, inni ją całują, jeszcze inni zatrzymują się tu na dłużej w nabożnym skupieniu. Słuchamy też opowieści o ołtarzach, epitafiach, kobietach Watykanu, zgromadzonych tu dziełach sztuki, obowiązującej tradycji i watykańskich obyczajach.....ale to miejsce na inne, kronikarskie wpisy.

Po blisko trzech godzinach, oczarowani i wciąż pod wielkim wrażeniem tego co zobaczyliśmy, wychodzimy na zewnątrz. Deszcz ustał, więc większa nadzieja, że nie musimy korygować zaplanowanej wcześniej trasy naszej wędrówki.

Zatrzymujemy się na krótko przed zamkiem św. Anioła zbudowany w II w. jako mauzoleum cesarza Hadriana, bo wózek inwalidzki nie daje szans na zwiedzanie go od wewnątrz. Architektura nie zachwyca, ale fakt, że spoczywają w nim cesarze od Hadriana po Karakallę, że z biegiem lat przekształcono go w watykańskie więzienie, że był również schronem dla papieży, ich skarbca i tajnych dokumentów, zmusza do odrobiny refleksji.

Docieramy do zaczarowanego placu Rzymu, Piazza di Pietra z fantastyczną kolumnadą Świątyni Hadriana. Z antycznej budowli zachowało się przede wszystkim 11 korynckich kolumn z białego marmuru i część architrawu. Zostały one "wchłonięte" przez nowszy budynek, Palazzo della Dogana, gdzie mieści się Giełda Papierów Wartościowych oraz siedziba Izby Handlowej... doskonały wręcz przykład rewitalizacji antycznego obiektu.

Blisko stąd do kolejnego placu, na którym stawiamy naszą nogę, Piazza Colonna. Zbudowany na planie kwadratu zawdzięcza swą nazwę umieszczonej w jego centrum marmurowej Kolumnie Marka Aureliusza. Otulona dekoracją reliefową przedstawia dzieje wojen cesarza. Przy placu ma swoją siedzibę Prezydium Rady Ministrów i to tu urządzane są różnego rodzaju społeczne manifestacje i protesty, które Włosi kochają. Na przeciwnej ścianie, pomiędzy budynkami podziwiamy XVI-wieczny kościół zwany też Santa Maria della Pieta, którego nazwa pochodzi od płaskorzeźby w portalu, wykonanej przez uczniów Berniniego. W budynku z zegarem i napisem „Il Tempo” mieści się redakcja ważnego, znanego nam dziennika włoskiego o tej nazwie.

Piazza Colonna łączy się z placem Montecitorio, przy którym wznosi się XVII wieczny pałac o tej samej nazwie będący dziś siedzibą parlamentu. Z uwagi na bezpieczeństwo rzadko jest udostępniany zwiedzającym. Nasz wzrok przyciąga też stojący tu kolejny egipski obelisk z VI w. p.n.e. sprowadzony przez Augusta jako część zegara słonecznego.

Najważniejszym zabytkiem tej okolicy, do którego docieramy jest niewątpliwie Panteon, który był największą budowlą kopułową na świecie przez około 1300 lat, aż do XV w. Budynek Panteonu to dla mnie ponadczasowy przykład doskonałości i harmonii architektury starożytnej. Zbudowany na planie koła jest jednym z najwspanialszych i najlepiej zachowanych budowli z czasów starożytnego Rzymu. Ten okazały gmach z II w. n.e. powstał za panowania cesarza Hadriana jako świątynia pogańska poświęcona wszystkim bogom. Uwagę zwraca oświetlenie. Jedynym źródłem światła jest bowiem otwór w dachu o średnicy 9 m, symbolizujący słońce. Ta iluminacja wnętrza daje niezwykły efekt wizualny, a świadomość, że stoimy na tej samej posadzce i wchodzimy do wnętrza tą samą bramą co Hadrian i inni wielcy tamtego świata wywołuje jeszcze większy dreszczyk emocji. Wejście do budynku otwiera portyk z napisem M. AGRIPPA. L.F. COS TERTIVM FECIT, co dosłownie oznacza "Wzniesiony przez Marka Agryppę, syna Lucjusza, konsula po raz trzeci". Hadrian dokonał jedynie lub aż przebudowy budynku, wzorując się częściowo na greckich modelach architektury. To wspaniały przykład budynków służących niegdyś kultowi pogańskiemu, które zostały przekształcone bez większych zmian w świątynie chrześcijańską. W Panteonie pochowani zostali, włoscy artyści oraz niektórzy królowie Włoch m.in. Wiktor Emanuel II. Co ciekawe, właśnie na Panteonie wzorowany był kościół św. Aleksandra znajdujący się w Warszawie przy placu Trzech Krzyży.

Przed świątynią znajduje się kolejny dowód na trwałość i imponujące osiągnięcia starożytnego świata. Sześciometrowy obelisk pochodzi tym razem z czasów faraona Ramzesa II, który do dziś dumnie góruje nad fontanną i chłodzi ręce strudzonych turystów.

Stojący niedaleko Panteonu przy placu Minerwy kościół Santa Maria sopra Minerva oglądamy tylko zewnątrz i już wiemy, że jest jednym z bardzo nielicznych w Rzymie przykładów architektury gotyckiej poświęconym rzymskiej bogini mądrości, nauki, sztuki i literatury, Minerwie. Co ciekawe, znajdują się tu ogromne tablice informujące zwiedzających o tym, jak to w przeszłości wody Tybru zalewały miasto, z oznaczeniami, dokąd dotarła woda. Niektóre informacje zostały wyryte jeszcze w okresie renesansu, inne na początku XIX w. Warto również zapamiętać, że to właśnie w tym kościele znajdowała się siedziba Santo Ufficio, powołanego do zwalczania herezji, przed którym w 1633 r. stanął i został skazany Galileusz. Przed kościołem, w centralnej części placu wznosi się niewielki posąg Minerwy. Mówi się, że obelisk znaleźli dominikanie w ogrodzie przylegającym do klasztoru i zdecydowali się na umieszczenie go przed kościołem. Obelisk podtrzymywany jest przez statuę przedstawiającą słonia, zaprojektowaną znowu przez samego Berniniego. Ze względu na niewielkie rozmiary jest żartobliwie nazywana "prosiaczkiem".

Dochodzimy do Placu Navona, ponoć najpiękniejszego placu Rzymu, samo serce tętniącego miasta. To obowiązkowy i ulubiony punkt spacerów nie tylko Rzymian. Romantyczne knajpki, uliczni grajkowie i tłumy turystów to zastany pejzaż wokół. W połowie XV wieku, władze miasta przeniosły tutaj targ miejski, który wcześniej znajdował się na Kapitolu. Kupcy sprzedawali w tym miejscu swoje towary aż do połowy XIX wieku. Założenia urbanistyczne placu zaczęto zmieniać na życzenie papieża Innocentego X Pamphilj, który postanowił przenieść tu swój pałac rodzinny. Prace powierzył wielkiemu architektowi Francesco Borrominiemu. Obecnie mieści się tu siedziba ambasady Brazylii przy Watykanie. Centralna bryła, wznosząca się majestatycznie na środku placu, dzieło G. Berniniego, to fontanna Czterech Rzek. Na końcach placu znajdują się jeszcze dwie mniejsze fontanny. Pierwsza to fontanna Maura, z centralną postacią Etiopczyka, wyrzeźbioną przez Berniniego. Druga, poświęcona jest Neptunowi i towarzyszącym mu morskim nimfom.

Fontanna czterech rzek jest dzisiaj jedną z najsłynniejszych fontann rzymskich. Projekt został wyłoniony podczas konkursu, do którego stanęli inni znakomici architekci. Co ciekawe Bernini nie został zaproszony do stworzenia swojej wizji. Ponoć papież był niezmiernie wrogo do niego usposobiony, ponieważ artysta służył wcześniej Urbanowi VIII. Książę Niccolo Ludovisi, którego żona była siostrzenicą papieża, poprosił Berniniego o stworzenie makiety. Następnie, w największym sekrecie nakazał zainstalować ją w jednym z salonów w pałacu Pamphilj. Kiedy Innocenty X ujrzał projekt fontanny, tak się zachwycił, że nakazał wezwać artystę, który był pomysłodawcą. Dowiedziawszy się, że to Bernini miał ponoć stwierdzić ” To jest sztuczka. Koniecznie trzeba będzie teraz zatrudnić Berniniego, wbrew tym, którzy go sobie nie życzyli”. Konstrukcja symbolicznie przedstawia rzeki reprezentujące cztery kontynenty, Nil, Dunaj, Rio de la Plata i Ganges. Całość oparta jest na skale, kojarzonej z chaosem powstawania Ziemi. Nad rzeźbami wzbija się w niebo egipski obelisk, zwieńczony gałązką oliwną, symbolem rodziny Pamphilj.

Idziemy dalej w kierunku Piazza di Spagna. Po drodze trafiamy na jedną z najbardziej ruchliwych ulic, Via dei Condotti. Znajdują się tu ekskluzywne butiki najbardziej rozpoznawalnych marek Dolce&Gabbana, Versace, Armani i wielu innych. Zaglądam do niektórych, a ich wnętrza same w sobie to małe, współczesne dzieła sztuki. Docierając pod numer 86 stajemy przed najsłynniejszą i najstarszą kawiarnią w Rzymie, Antico Caffè Greco. Bywali tu najwięksi spośród wielkich, Stendhal, Goethe, Byron, Liszt, H.C. Andersen czy Mendelssohn. Swoje wiersze tworzyli tu także nasi rodacy, Mickiewicz i Słowacki. Przez wiele lat kawiarnia służyła za miejsce spotkań artystycznych i politycznych dyskusji. Wnętrze kryje ponoć wiele wspaniałych pamiątek po słynnych gościach.

Stąd już tylko dwa kroki dzielą nas od Schodów Hiszpańskich przy Placu Hiszpańskim jednym z najsłynniejszych placów Rzymu. Zostały one ukończone w 1725 roku. Na szczycie schodów naszą uwagę przyciąga XVI-wieczny kościół Trinita dei Monti, ale nie bardzo mamy siłę dojść do niego bliżej. Kościół i schody zostały sfinansowane przez rząd francuski, a przyjęta nazwa wiąże się z lokalizacją ambasady hiszpańskiej. Na ich 138 schodkach pełno turystów. To tu odbywają się coroczne pokazy mody, a wiosną zdobi je kwiatowa dekoracja ustawiana z okazji festiwalu kwiatów. Zimą, w okresie Bożego Narodzenia, na tarasie schodów ustawiana jest szopka. Należą do najdłuższych i najszerszych schodów w Europie. Istnieje ponoć przesąd, zgodnie z którym na tych schodach nie należy jeść, ale chyba nie wszyscy z siedzących go znają. U podnóża stopni, zasłonięta niestety na czas remontu i stojąca tu od 1623 roku fontanna Barcaccia czyli łódeczka, zasilana wodą z akweduktu. Fontanna jest pamiątką po powodzi, która miała miejsce na Boże Narodzenie w 1598 r a wody Tybru miały w tym miejscu wyrzucić pustą łódź.

W okolicy jest jeszcze kilka ciekawych miejsc, do których warto by było dotrzeć, ale my po tych dziewięciu godzinach ciągłej wędrówki i koncentracji uwagi na pięknie i historii miejsc, mamy niestety dość na dziś i jedno marzenie... długi odpoczynek tym bardziej, że deszcz już dawno ustąpił miejsca ostremu słońcu i dusznemu powietrzu. Korzystamy z dobrodziejstwa taxi, aby wrócić do spokojnej, zielonej i "smakowitej" dzielnicy Monti.

J. 21.07.2014
                                                                                                            















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.