Przejdź do głównej zawartości

W drodze do ZAMKU CZOCHA.

Kolejny dzień w Świeradowie Zdroju zaczynamy pysznym śniadankiem. Na stole wiodą dziś prym ciepłe włoskie kanapki, kaiserschmarren i inne pyszności z mocno ekologicznej, lokalnej kuchni. Syci i w dobrych nastrojach ruszamy w drogę. Dziś mamy w planach warsztaty dekorowania pierników, spacer po historycznej zaporze w Leśni i Zamku Czocha. Temperatura powietrza odrobinę zbyt wysoka, ale wyjątkowa świeżość powietrza sprawia, że się zwyczajnie chce wyruszyć na poszukiwania wrażeń.

Zaczynamy od wizyty w piernikowej pracowni w Czerniawie Zdroju, gdzie mocno skupieni uruchamiamy wyobraźnię i talenty dekoracyjne słuchając przy tym opowieści o piernikowych tradycjach, przyprawach, o dawnej kuchni i stylu życia. Jedni z nas skupieni bardziej na słuchaniu, inni na dekorowaniu. Ważne, że po ponad godzinnym spotkaniu wychodzimy z własnoręcznie udekorowanymi, smakowitymi piernikami i odrobinę większą porcją wiedzy o dawnej polskiej kuchni. Ogród piernikowej zagrody dał jeszcze jedną frajdę i możliwość przeniesienia się w świat Harrego Pottera. Kilka wierzbowych mioteł niczym Quidditch pozwalało niektórym chociaż na chwilę oderwać się od trawy.

W bliskiej odległości piernikowej pracowni stajemy przy sławnym izerskim punkcie grawitacyjnym, gdzie zatrzymany samochód ma wjeżdżać sam pod górę. To trzeba przeżyć! Nasz eksperyment z samochodem mniej zachwycił niż z butelką wody, która bez problemu turlała się pod górę podobnie jak rozlana woda. Jedni twierdzą, że to anomalia grawitacyjna, a inni, że złudzenie optyczne. Bez względu na fakty zabawa była przednia.

Po kilkunastu kilometrach dojeżdżamy do obronnego zamku granicznego położonego w miejscowości Sucha. Zamek zbudowano jako warownie na pograniczu śląsko-łużyckim w latach 1241–1247 z rozkazu czeskiego króla Wacława I. Decydujemy się na zwiedzanie z przewodnikiem, który wyjątkowo barwnie i ciekawie opowiada o kilkusetletnich losach zamku, o krążących na jego temat legendach i opowieściach.

Najmniej krwawa opowieść o losach zamku dotyczyła już XX wieku, kiedy w 1909 roku przeszedł w ręce drezdeńskiego producenta cygar Ernesta Guetschowa, który przebudował zgodnie z zachowanymi rycinami z 1703 roku. Podczas przebudowy zniszczono jednak wiele najstarszych fragmentów zamku. Co więcej ? Właściciel miał swoisty talent do zjednywania ludzi. Utrzymywał dobre stosunki z dworem carskim, a po rewolucji z rosyjskimi emigrantami, od których skupował różne przedmioty o wysokiej wartości artystycznej. Przetrwał wojnę niezagrożony, bo finansował potrzeby ówczesnej władzy. Jego sypialnia z ruchomą zapadnią dla niechcianych kochanek wzbudziła nie mniejsze emocje niż inne tajemne miejsca. On sam opuścił zamek w marcu 1945 roku zostawiając w nim najcenniejszą część jego wyposażenia i skarb. Zmarł rok później.

Po II wojnie światowej zamek przechodził różne koleje losu. Był wielokrotnie okradany z mebli i wyposażenia zarówno przez Rosjan, jak i lokalnych złodziei. Część zbiorów bibliofilskich zabrano w ramach akcji rewindykacyjnych do Wrocławia.

Z ciekawością słuchaliśmy też sensacyjnej tezy, że największej kradzieży dopuścili się 1 lutego 1946 roku burmistrz Leśnej Kazimierz Lech wraz z Krystyną von Saurma, zamkową, bardzo inteligentną bibliotekarką i prawdopodobnie kochanką Guetschowa, która ujawniła zamkowy schowek skarbów pełen m.in. insygnii koronacyjnych Romanowów, popiersi carów, ikon, zastawów porcelanowych, biżuterii, obrazów, diamentów i złota. Całość skrytki wywieziono do amerykańskiej strefy okupacyjnej. Burmistrza po drodze zastrzelono, a bibliotekarka żyła w dostatku w USA do 98 roku życia i nigdy nie wyjaśniła losów skarbca.

Opowieści o życiu ostatniego właściciela było jeszcze wiele, ale wielkie zainteresowanie naszej gromadki wzbudziły także opowieści o współczesności czyli corocznych, zamkowych spotkaniach miłośników Harrego Pottera. Od tego momentu temat bohaterów wszystkich części książek J. Rowling przewijał się w czasie całego wyjazdu, a chwilami wręcz go dominował.. No cóż, musiało tak być jeżeli spędzamy urlop z fanami bohatera, którego losy fascynują w najdrobniejszych szczegółach.

I jeszcze skok na tamę, a właściwie zejście i wejście na betonową budowlę z początku XX wieku, która powstała po tragicznej powodzi w lipcu 1897 roku. To niemieccy inżynierowie i technicy opracowali program umożliwiający zminimalizowanie strat w przypadku powtórzenia się klęski w przyszłości. Powstał wówczas ambitny plan wzniesienia konstrukcji hydrotechnicznych na rzece Kwisa czyli zapór, progów, murów, zbiorników retencyjnych, które miały pomóc człowiekowi ujarzmić siłę żywiołu.

Elektrownia Leśna to dziś najstarsza, a zarazem pierwsza, profesjonalna elektrownia wodna Polski. Od początku swego istnienia stanowi dzieło techniki a współcześnie awansowała do rangi dobra kultury, fascynując niepowtarzalnością krajobrazu, a także wkomponowaniem zapory, jej zabudowań i mechanizmów w otaczającą przyrodę. Do dzisiaj utrzymano oryginalne wyposażenie maszynowni i unikatowe rozwiązania hydrotechniczne zbiornika wodnego i urządzeń zrzutowych, ale poza dostępem dla turystów.

Dzień kończymy kolacją z pysznym pstrągiem na talerzu w barze tuż przy zaporze. Po powrocie do Świeradowa jeszcze obowiązkowa lodowa słodycz Grycana, bo to ponoć niematerialny deser więc objętości ciała nie zwiększa, o czym każdego dnia przypominała Julia. I w końcu nasz parkowy domek dla lalek, gdzie przed snem rozgrywamy blisko trzygodzinną partyjkę Eurobiznesu, w czasie której kupowanie nieruchomości w Wiedniu zawładnęło umysłem naszego najmłodszego gracza. No cóż, strategia uporu przyczyniła się do jego wielkiej porażki i przegrał z kretesem! Co ważne, po głębokiej refleksji i próbie zrozumienia przyczyn porażki, obiecał zastanowić się nad korektą biznesowej strategii w następnej rozgrywce. Dobre i to !

J.26.08.2017




                      


                        

                        

                        


                        

                        



          


     


             








            






















Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.