Wczesnym rankiem opuszczamy Playa Siboney bez większego żalu. Tylko te boskie homary! Będziemy tęsknić. Mgła. Przy drodze mnóstwo chętnych, aby podjechać byle dalej, byle szybciej , byle jak. Czyżby praca i nauka wymusiła tę szczególną aktywność tubylców? A może to pora na odwiedziny rodziny czy proste zakupy ? Któż to wie ?
Po drodze smakowite śniadanie i obiad w jednym, a kilka kilometrów dalej zjeżdżamy na deser ...sok z trzciny cukrowej. Ważne, że ta spontaniczna decyzja nie opóźniła dojazdu na brzeg oceanu, gdzie ponoć Hemingway odpływał na marliny, a dla nas to miejsce, gdzie spędzamy najbliższą noc z głębokim przekonaniem, że to nie pora przypływu. Na zamknięty atol Caya Coco jedziemy w głąb oceanu groblą długości 30 km, gdzie nasze stopy mogą stąpać po najpiękniejszych plażach Kuby. Atol Playa Pilar nie rozczarował. Cudne miejsce, cudny piasek.. totalne bezludzie i gwiaździsta noc !
J. 13.11.2008
Komentarze
Prześlij komentarz