Przejdź do głównej zawartości

Znowu HAWANA. Czemu nie?


Wracamy do Hawany. Przed nami jeszcze wiele miejsc, do których warto dotrzeć. Plan na dziś i jutro to m.in Regla, uboga dzielnica Hawany, kościół Czarnej Madonny, dom Hemingwaya, dom Bacardi czy manufaktura rumu Havana i kolacja doprawiona lokalnym trunkiem w rytmach salsy.

Do Regli, jednego z ośrodków santerii, afroamerykańskiego kultu, łączącego pogańskie wierzenia z katolicyzmem, odpływamy promem z terminalu Sierra Maestra w starej części Hawany. Po około 15 minutach jesteśmy po drugiej stronie zatoki. To robotnicza, nie pozbawiona uroku dzielnica, z dobrze zachowaną starówką i dziewiętnastowiecznym kościołem poświęconym Czarnej Madonnie, patronce żeglarzy z licznymi bóstwami kultu Santerii wewnątrz. Na obrzeżach dzielnicy osobliwość..popiersie Lenina otoczone grupą jego zwolenników. 

Kolejny prom i zasłużony relaks przy pomniku Chrystusa górującym na wzgórzu nad portem Casablanca, zwróconym do miasta z ręką uniesioną w górę, jakby błogosławił mieszkańców i wskazywał na piękną panoramę Starego Miasta oraz portu i fortu El Morro. Nazwa Casablanca pochodzi od nazwy zlokalizowanego tutaj białego budynku obserwatorium astronomicznego, ale nie on przyciąga nasza uwagę, a dom Che Guevary. Parterowy, nowoczesny, zanurzony w zieleni budynek rzadko dostępny dla zwiedzających. Resztę czasu, jaki pozostał nam do odlotu samolotu, dzielimy między "obowiązkowe" punkty programu przeplatane krótkimi wizytami w knajpkach, gdzie mojito i muzyka smakują wyjątkowo.

Czy warto było tu dotrzeć? Co pozostanie w pamięci po latach? 

W Hawanie z pewnością dzielnica Vedado z szerokimi, eleganckimi alejami, przy których usytuowane są XIX wieczne posiadłości z ulicą La Rampa, mająca swój początek przy bulwarze Malecon. 

Będę pamiętać słynną lodziarnie Ice Parlour Coppelia, gdzie jako obcokrajowcy kupiliśmy bez kolejki zupełnie przeciętne w smaku lody, a Kubańczycy potrafią tu czekać nawet 2 godziny w długiej kolejce, aby zjeść te ich ulubione i dla nich najlepsze na Kubie. 

Trudno zapomnieć zlokalizowany na końcu La Rampa cmentarz Cementerio Colon, prawdopodobnie drugi co do wielkości cmentarz na świecie po Pere Lachaise w Paryżu. Podzielony na wiele ponumerowanych alejek, ze wspaniałymi grobami i katakumbami robi niesamowite wrażenie.

Hawana to jednak miasto niezwykłe. Obok świeżo odnowionych rezydencji olśniewających swym kolonialnym, pełnym przepychu stylem, stoją rozwalające się budynki, z których już dawno spłynęła ostatnia warstwa farby i które sprawiają wrażenie jakby miały się zaraz rozpaść lub zawalić. Często kolonialne perełki mieszają się z topornymi potworkami ery socjalizmu. Piękno i brzydota w jednym.

Wędrując po mieście, podobnie jak w innych miejscach Kuby, spotkamy graczy domino pochylonych przy stoliku nad kolejną partią, dzieci grające w piłkę na ulicy, mieszkańców obserwujących świat z progów swoich domów, wieszających nad głową pranie czy prowadzących gorące balkonowe dyskusje. Jeżeli tylko odwagi wystarczy, można korzystać z usług zegarmistrza, krawca, fryzjera, kucharza wprost na ulicy czy cały dzień bujać się w rytm płynących zewsząd dźwięków lub obrać na celownik liczne galerie, kluby czy muzea.

Zapamiętam ogromny Plac Rewolucji, gdzie Fidel Castro wygłaszał swe słynne pierwszomajowe, trwające godzinami, płomienne przemowy. 

Zapamiętam fabrykę cygar Partagas, gdzie upadł mit o skręcanym na kobiecych udach tytoniu, gdzie zaskoczył zatrudniony lektor zapewniający pracownikom dodatkową rozrywkę czytając im na głos gazety i książki podczas, gdy oni mocno koncentrują uwagę na wyrabianiu słynnych cygar. 

Zapamiętam wizytę w budynku Bacardi, bo to kawał historii Kuby i aromatyczny rum wypity z nadzieją na oczyszczenie organizmu z resztek zupy rybnej a'la Varadero. No cóż, mimo nadziei, rum nie oczyścił mojego ciała, ale budynek ucieszył oczy i duszę, bo to prawdziwa perła wśród licznych wokół "wieprzy".

Twórca i założyciel imperium Facundo Bacardi, Hiszpan, osiadł na wyspie i opracował nową metodę destylacji rumu udoskonaloną przez syna Don Emilio Bacardi. Ponoć talizman w kształcie nietoperza użyty jako logo destylarni przyniósł rodzinie fortunę. Bacardi posiadał także ekskluzywny tytuł „Dostawcy Hiszpańskiego Dworu”. Otrzymał go w 1886 roku dzięki uzdrawiającej mocy swego likieru na chorobę króla Hiszpanii Alfonso XVIII. Rodzina miała nie tylko pieniądze, ale i fantazję. Gdy w USA trwała prohibicja, Bacardi zapraszali amerykanów na Kubę i kąpiele w rumie. Cała rodzina wyjechała stąd po wybuchu rewolucji, a produkcję przeniesiono do Portoryko. Na bazie Bacardi powstały słynne drinki Cuba Libre i Daiquiri, m.in ulubiony drink Hemingwaya. W hołdzie rodzinnej tradycji i dla podkreślenia wyjątkowości marki, Don Emilio wybudował budynek będący symbolem jakości i przepychu. Tylko pięć lat trwała budowa tej perły architektury w stylu Art Deco, ale dopiero w 2001 roku budynek został wyremontowany i udostępniony turystom. 

Zapamiętam także: 

klimatyczny Trynidad i mroczne Santerią oraz "morzem" mojito, nocne Santiago i inne miejsca pełne tej magicznej wiary i obrzędów. 

szalenie muzykalnych Kubańczyków z umiejętnością organizowania sobie niełatwego życia, pełnych optymizmu i pokory wobec jego trudów.

wspaniałe homary po 10 dolarów za sztukę i przygotowywane dla nas mimo oficjalnego zakazu ich połowu i sprzedaży przez osoby prywatne. 

żywe, uliczne muzeum motoryzacji, te mechaniczne cudeńka, które ideologia zakonserwowała na dłużej niż sam producent. 

lot do Hawany i moje jelitowo-żołądkowe problemy w czasie całego pobytu.

dwie siostry, które przyjęły nas do swojego dwupokojowego mieszkanka na czwartym piętrze w bloku z windą w Hawanie i otoczeniem budzącym lęk i przerażenie.

nasze śniadania ograniczone do jajka na twardo i miodu z mrówkami. 

nasz dzielny team, który dał radę, oparł się chaosowi i wyjątkowej niekompetencji pilota Tarzana.

Jak będą wyglądały te miejsca, ci ludzie, te przedmioty za kilka czy kilkanaście lat? Pewnie będą piękniały, pewnie nabiorą innego blasku, pewnie przestaną istnieć, pewnie.... a bo ja wiem? A może warto tu wrócić i zwyczajnie sprawdzić ? Jedno jest pewne. To już będzie zupełnie inna Kuba.

Pozostaje tylko pytanie z którym pojechałam CHE...terrorysta czy rewolucjonista? I niech odpowiedź na to pytanie zostanie moją tajemnicą. 

J. 17,18.11.2008






           











    



 

 

 


  




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.