Przejdź do głównej zawartości

Kierunek SANTIAGO de CUBA.


Jedziemy przez środkową Kube mijając miasteczka, wioski i gospodarstwa rolne jakby z innej epoki. Obserwujemy, podpatrujemy i staramy się zrozumieć ten, tak inny od naszego świat. Przejeżdżamy prze góry Sierra Maestra, które w latach 1956-57 były schronieniem dla Fidela Castro i Che Guevary. Docieramy też do najświętszego sanktuarium na Kubie ..El Cobre, a na plażach Siboney odpoczywamy po trudach podróży, by kolejnego dnia powitać Santiago. 

Wieczorem znowu lobster, szum fal, kamienista, bardzo nieprzyjazna plaża, ale kto by się tym przejmował. Wokół kolorowo, leniwie, biednie, ale radośnie. Wszystkie obowiązkowe punkty programu zaliczone od Muzeum Karnawału, Rumu, koszar Moncada i XVI wiecznego domu Velazqueza i Corteza. Czego chcieć więcej? "Banan" na twarzy, mojito w ręku i mały klubik muzyczny wyznawców Santerii, w którym bawiliśmy się do późnej nocy, dopełnił wrażeń dwóch ostatnich dni.

J. 10,11.11.2008 r

 







 

 

 

 















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.