Wieczorem wyjeżdżamy z Hoi An, aby po całej nocy, późnym popołudniem powitać inny świat....Sajgon. Plan mieliśmy dość prosty.. poczuć atmosferę miasta, przyjrzeć się architekturze, dotrzeć do miejsc wartych naszego trudu oraz włączyć się obchody Chińskiego Nowego Roku, a właściwie jego zakończenia czyli Święta Latarni, bo już 14-tego lutego rozpoczęły się obchody Chińskiego Nowego Roku pod znakiem tygrysa.
Wita nas uliczny tłum skuterów, rowerów i samochodów, wielokrotnie większy nić gdziekolwiek wcześniej. O dziwo, wypadków brak, płynność imponująca, a ja wciąż dziwnie zbyt długo przygotowuje strategię przejścia na druga stronę ulicy. Wiem, że ma być zero strachu, zero powrotów do krawężnika i niepewności. Odważnie i do przodu, tak jak tubylcy. Skąd u nich ta odwaga?
Po pierwsze, każdy Wietnamczyk od dziecka słyszy, że kolor czerwony to kolor socjalizmu, zwycięstwa i partii, a te nie zatrzymują się przed przeciwnościami losu, lecz pokonują wszelkie pojawiające się na ich drodze przeszkody. Nikt więc nie respektuje takiej błahostki, jak czerwone światło na przejściu. Wietnamczycy nie znają przecież poczucia strachu, wierzą, że skoro nie pokonali ich Mongołowie, Chińczycy, Francuzi ani nawet Amerykanie, nie pokona ich nikt, cóż znaczy więc jadący w ich stronę samochód. No cóż, Polak też odważny, ale jakby inaczej. Jednego popołudnia, aby przełamać strach przechodzenia przez jezdnie przesiadamy się na skutery. I nie żeby w roli kierowcy, wystarczyło nam tylne siedzenie i tak strachu i zabawy było wystarczająco dużo.
Największą atrakcją miasta są małe, lokalne knajpki. Zjeść można w nich niemal wszystko, co oferuje egzotyczna kuchnia Wietnamu. Od owoców morza przez zupę z kury z wodorostami po kociołek z podrobami i smażone na grillu kozie wymiona czy grillowane w całości żaby, które udało się niektórym posmakować. Praktycznie wszędzie dostępny jeden z dwóch najpopularniejszych gatunków lokalnego piwa "333" czyli ba ba ba, lub "Saigon" i z tego dobrodziejstwa chętnie korzystamy.
Centrum Ho Chi Minh City podobne do wielkich miast azjatyckich. Stara architektura ustępuje stopniowo miejsca nowoczesnym biurowcom. Na szczęście pozostałe, dostojne, secesyjne budowle nadają miastu jednoznaczny styl dawnej, kolonialnej metropolii, a tym samym szczególny klimat. Brak śladów komunizmu, choćby czerwonej gwiazdy, czy sierpa i młota. Łatwiej o anglojęzyczne napisy czy luksusowe marki. Nad głowami kilometry splątanych do niemożliwości przewodów elektrycznych, które nie wiadomo co oświetlają i jak działają w tym lepkim od wilgoci powietrzu i niech to pozostaje tajemnicą wietnamskich elektryków.
Dopiero tu zwracam uwagę na domy tunelowe, które nie trudno spotkać także poza Sajgonem. Niewiarygodnie wąskie i głębokie. To z oszczędności, Najdroższa jest ziemia przy ulicy, więc od frontu trzeba wykorzystać jak najmniej miejsca. Mieszka tu około 7 milionów ludzi, z których większość spędza dzień na ulicy. Domy i mieszkania służą jedynie do snu. Handel, usługi i tzw. domowe czynności od prania, gotowania po spotkania towarzyskie odbywają się głównie pod gołym niebem.
Fryzjer? Proszę bardzo, można ostrzyc na trawniku. Pedicure? Dlaczego nie robić tego koło poczty? Chodniki są zajęte przez tysiące kramików, przydrożnych barów, punktów sprzedaży i naprawy wszystkiego, co tylko może być potrzebne. W sklepie z obuwiem panowie śpią na ziemi przykryci kartonem. Klienci, pracownicy? Kto to wie? Niektóre sklepy i restauracje są również miejscem zabawy, odpoczynku i snu dzieci, których rodzice pracują do później nocy. Na chodnikach urządza się towarzyskie imprezy, a ich uczestnicy siedząc w kucki do późna. W nocy bawią się, jedzą i piją. I nie ma w tym nic niestosownego. Tak po prostu jest i już. Miasto żyje cała dobę i cały rok.
Historia miasta Ho Chi Minh zaczyna się od małej wioski rybackiej o nazwie Prei Nokor. Wioska została założona prawdopodobnie między I a VI stuleciem naszej ery przez naród Khmerów. Kraina była wówczas pokryta nieprzebytymi lasami i bagnami, dlatego rybacy nazwali swoje osiedle Prei Nokor, co znaczy "wieś w lesie". Wówczas nie było tu jeszcze ani jednego Wietnamczyka. Swój pierwszy rozkwit przeżyła Prei Nokor jako port przeładunkowy kambodżańskich statków, które wpływały do delty Mekongu. Wietnamskie struktury administracyjne w regionie Prei Nokor zbudowała dynastia Nguyen w XVII, a z nowym panowaniem przyszła też nowa nazwa Sai Gon, która prawdopodobnie wywodzi się od wietnamskiej nazwy drzewa kapokowego.
Wielki wpływ na życie Sajgonu i regionu miało panowanie Francuzów. Od 1859 roku, w czasach kolonialnych, powstało wiele klasycznych budowli, jak przepiękny budynek poczty czy hotel Continental. Architektura kolonialna rozszerzyła się tak bardzo, że Sajgon zaczęto nazywać "perłą Dalekiego Wschodu", albo "Paryżem Orientu". W następstwie wojny amerykańskiej Sajgon został w 1975 r. zajęty przez wojska północnowietnamskie. Po zjednoczeniu Wietnamu, na cześć legendarnego przywódcy Ho Chi Minha, miasto nazwano jego imieniem, ale nawet wśród Wietnamczyków używana jest stara nazwa Sajgon. Oficjalnie jednak Sai Gon jest nazwą tylko jednej dzielnicy miasta.
Docieramy do rzymsko-katolickiego kościoła katedralnego, który jest największą i najbardziej okazałą świątynią w Sajgonie. Katedra przy Placu Komuny Paryskiej wzniesiono w latach 1877-1883 w stylu neoromańskim. Na szczycie każdej z dwóch wieży umieszczono krzyż wysoki na 3,5 m i ważący ok. 600 kg. Materiały do budowy kościoła specjalnie sprowadzano z Francji. W tych czasach Wietnam był wciąż kolonią i częścią tzw. Indochin Francuskich.
Obok Katedry znacząca osobliwość miasta. Wybudowany w latach 1886-1891 budynek głównego urzędu pocztowego. Starannie odrestaurowana z gigantyczną halą z okienkami, przypomina stare czasy. Na ścianie wnętrza wisi ogromny portret "Wujka Ho". Stalową konstrukcję sklepienia hali zaprojektował sam Gustav Eiffel. Wszystko to robi piorunujące wrażenie.
I dalszy ciąg naszego podziwu dla budynków kolonialnych miasta. Przy ulicy Nguyen Hue stoi dawny ratusz, wspaniała budowla wzniesiona w 1906 roku we francuskim stylu kolonialnym i stojący przed nim pomnik Ho Chi Minha. Budynek ratusza, który niegdyś był symbolem kolonialnej potęgi, dziś pełni rolę siedziby Komitetu Ludowego miasta. Obok ratusza przepiękny teatr i kolejny przykład tego, jak silnie zakorzenił się w architekturze stary, francuski styl kolonialny. Budynek przez krótki czas pełnił rolę siedziby Zgromadzenia Narodowego. Obecnie wrócił do swego pierwotnego przeznaczenia.
I jeszcze rzut oka na Pałac Zjednoczenia zwanym Reunifikacji. Ten mało atrakcyjny betonowy blok stoi w miejscu dawnego "Pałacu Norodom" rezydencji Generalnego Gubernatora Indochin. Pałac Zjednoczenia zbudowano w roku 1966 i początkowo nosił nazwę "Pałacu Niepodległości". Dopiero po upadku Wietnamu Południowego i zjednoczeniu kraju, otrzymał obecną nazwę.
Trwa chiński Nowy Rok, początek roku tygrysa., który wystartował 14 lutego. Ulice pełne lampionów. Czerwono wokół, głośno, występy artystów, taniec smoka i huk fajerwerków. Jest wiele legend związanych z obchodami m.in. taka, która mówi, że odpalanie fajerwerków ma pobudzić duchy oraz smoka do tańca i aktywności. Po dwóch tygodniach obchody Nowego Roku kończy Święto Latarni. Ulice przybrane bogato zdobionymi lampionami o najróżniejszych kształtach. Wokół parady przebierańców i tańce.
W Azji będącej pod wpływem astrologii Chińskiej czyli np. Chiny, Japonia, Wietnam, Korea, ludzie boją się roku Metalowego Tygrysa, jako zbyt agresywnego. Mimo uznania Tygrysa za najpotężniejszego strażnika, obawa ludzi przed tym zwierzęciem jest na tyle duża, że nie planują na ten rok przyjścia na świat potomka, przeprowadzek a nawet nie urządzają hucznych przyjęć. Czy możliwe, że Sajgon też będzie spokojniejszy ?
Wietnam w wielu aspektach przypomina inne miejsca, które widzieliśmy, ale to co go wyróżnia to ludzie. Przyjaźni, pracowici, otwarci, zaradni. Oczywiście żyją z turystów, niejednokrotnie potrafią zarobić na nas więcej niż powinni, ale są też tacy, którzy gotowi pomóc biednemu i zagubionemu turyście. Wietnamska kultura jest niezwykle barwna, egzotyczna, a czasem nawet zaskakująca, zachwyca swoją wyrazistością oraz różnorodnością. Urzeka również tradycyjna muzyka, wspaniałe wyroby rękodzielnicze, sprzedawane na kolorowych straganach oraz rarytasy tutejszej kuchni. Wszystko to tworzy wyjątkowy klimat tego azjatyckiego kraju.
J. 25.02 do 28. 02. 2010 r
Komentarze
Prześlij komentarz