Przejdź do głównej zawartości

DELHI.

Jest rok 2007 i ogromna potrzeba oddechu od pracy zawodowej. Gdzie jechać? Na jak długo? Z jakim biurem? Postawić na wypoczynek w kraju, a może wyjechać zagranice? I wreszcie decyzja. UFF! Stawiamy na rewolucję, a nie ewolucje w naszym podróżowaniu. Walizki i wygody zamieniamy na plecaki i niepewność... jak za dawnych, studenckich czasów. Szybki przegląd ofert biur oferujących wyjazdy trampingowe i 9.11.2007 roku wyjeżdżamy z plecakami w miesięczną podróż do Indii i Nepalu.

Od pierwszego dnia do ostatniego byłam zszokowana tym, co zobaczyłam i z czym przyszło nam się zmierzyć. Dziś wiem, że już żadna z kolejnych podróży nie zaskoczyła i nie wywarła tak dużego wrażenia jak same Indie i Nepal. A może to ja pojechałam nieprzygotowana? A może wiedzę o tych krajach czerpałam z niewłaściwych źródeł? Moje wrażenia postanowiłam w całości "wkleić" na strony bloga, założonego pięć lat później niż sama wyprawa, aby w jednym miejscu mieć część naszych podróżniczych wspomnień bez względu na czas ich powstania.

Wreszcie jesteśmy w Dehli. Szczęśliwa, że to koniec samolotowej podróży i zdumiona tym co widzę wokół. Brudno, gorąco, gwarno i brak naszych bagaży. Prawdopodobnie zostały w Paryżu, gdzie mieliśmy przesiadkę na trasie Warszawa - Dehli. Kiedy będą? Jak funkcjonować w jednym zestawie garderoby przez najbliższe dni? Zostajemy na lotnisku, bo czekamy jeszcze na ludzi, którzy lecą przez Moskwę, a ja wciąż w szoku. Lotnisko międzynarodowe Dehli. Wokół obrzydliwie, rozpadające się brudne fotele w hali przylotów. Zasłaniamy nasze nosy, bo zapach roznoszący się z tutejszej toalety przyprawia o mdłości. BRR!!

W końcu tylko z podręcznymi bagażami opuszczamy lotnisko. Główne mają dojechać. Kiedy? Słyszymy, że może za dwa, trzy dni. Na zewnątrz nic nie widać. Ciemno i huk wystrzałów. Boże co się dzieje? Gdzie ja jestem? Powietrze tak ciężkie jak w hali przylotów. Pod nogami dziury, doły, pył wchodzi w nozdrza, a wyłaniające się z ciemności ludzie nie milkną i ostro gestykulują. O co im chodzi? To kierowcy tuk-tuków gotowi zawieść choćby na koniec świata. Na ulicach dzieci jakby niczyje, dorośli wyglądający jak dzieci, psy, krowy, niezliczone ilości śmieci, widoczność prawie zerowa, powietrze gęste chyba od tych wystrzałów. A może to zwykły smog? 

Jedziemy do starego Dehli. Na progu naszego hoteliku, klasy mniej niż zero, śpi człowiek. Ochrona, recepcjonista, strudzony przechodzień? W środku na dywaniku ułożone kolejne dwa męskie ciała. Pokój ok 4 m2, okna brak, a pościel w kolorze mocno zużytej ścierki. Zardzewiała rura imitująca prysznic. Gdzie ja jestem? A jak dalej będzie tak lub gorzej? Zachciało nam się wrażeń to mamy...na własne życzenie! Dobrze, że w bagażu podręcznym mam prześcieradło i podstawowe środki czystości, które nie zmieściły się w bagażu głównym. Ale jak tu się umyć ? Jak dotknąć tego czegoś, z czego leci mętny płyn? Myjemy zęby w mineralnej wodzie, wsuwam się w mój bawełniany kokon i próbuje zasnąć. Za ścianą słychać huk wystrzałów, a w głowie jedno pytanie "Co ja tu robię?" Brudno, głośno, ciemno i mało przyjaźnie. Śmiać się czy płakać?

Wyjaśniono nam, że te wystrzały do późnej nocy mają związek z obchodami święta Diwali czyli jednego z najważniejszych i najbardziej znanych świąt w hinduizmie, popularnie nazywane „świętem świateł”. Jego datę wyznacza księżycowo-słoneczny kalendarz hinduistyczny.Przypada między połową października, a połową listopada. I, że też nam przytrafiło się takie powitanie! Słucham dalej i już wiem, że muszę to zapisać, bo trudno mi podążać za tym nazewnictwem, a jeszcze zapamiętać!

Według eposu Ramajana tego dnia, po dziesięciodniowej walce, Rama z pomocą Lakshmana, Hanumana i armii małp pokonał demona Rawana. Jest to jednocześnie dzień ponownego spotkania Ramy ze swoją małżonką Sitą, uprowadzoną wcześniej przez Rawana. To właśnie powrót Ramy do Ayodhya, wyznawcy hinduizmu, świętują podczas Diwali....dekorują swoje domy kwiatami, przygotowując się tym samym na powrót bogów. W dzień Diwali bardzo ważna jest kąpiel przed wschodem słońca, szczególnie w południowych Indiach. W Indiach północnych dozwolony jest nawet hazard. Odbywa się także uroczysta modlitwa zwana puja. Przyjaciele i rodzina odwiedzają się nawzajem oraz wymieniają prezentami, głównie słodyczami i fajerwerkami. Kobiety i dziewczynki dostają biżuterię, pieniądze i sari. Zapalone światła w domach oraz płonące lampki oświetlają drogę bogini pomyślności, Lakszmi, która o północy przychodzi na ziemię. 

Dla Hindusów to czas zabawy i radości, dla mnie szoku, który chcę przespać. Może jutro minie? Odgłosy fajerwerków i krzyków rozbrzmiewają niestety do później nocy, ale w końcu łapiemy głęboki sen i żadne święto i jego atrakcje nie są w stanie wyrwać nas z tego stanu.

J.9.11.2007


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.