Przejdź do głównej zawartości

Kierunek AGRA.

Po południu wyjeżdżamy z Jaipuru do Agry. Tym razem autobusem kursowym z miejscowego dworca. Tabor samochodowy w różnym stanie. Jedne autobusy wyglądają lepiej inne..lepiej do nich nie wsiadać. Tym razem mamy okazję obserwować przydrożne życie. 

Ciągle wrażenie robi na mnie liczba osób, jaka może jechać na jednym skuterku. On, ona i dwoje, czasem troje lub nawet czworo dzieci, bo kobieta potrafi trzymać maleństwo pod pachą jak damską torebkę. Skóra cierpnie.

Ostre hamowania też nie są rzadkością. A to krowa pojawia się gwałtownie na drodze, innym razem wielbłąd zaprzężony do dwukółki zajeżdża drogę, riksza czy pieszy. Mimo dwóch pasów, ruch drogowy nie podlega żadnym prawom. Na dłuższych odcinkach jezdni brak pasów, a użytkownicy drogi jeżdżą jak im się podoba. Na długim odcinku remont nawierzchni, a plac budowy jakby opuszczony przez robotników. Żadnych zabezpieczeń, sygnalizacji robót. Dobrze, że przemierzamy te drogę w ciągu dnia, bo też jeżdżący pod prąd nie należą do rzadkości. Ich widok powodował mocny skok ciśnienia. Punkty poboru opłat drogowych z szybami tak brudnymi, że ledwo widać kto jest w środku lub zwykły stolik na poboczu drogi i zeszyt do urzędowych zapisów.

W połowie drogi, autobus zatrzymał się w przydrożnej restauracji. Idealny moment na toaletę. Niestety, tylko do chwili wejścia do niej. Smród prawie mnie wywrócił, ale to nie przeszkadza miejscowym, aby zarobić na turyście. Nawet w toalecie jeden stoi z papierem, drugi z mydłem i gotów odkręcić wodę, aby tylko wyciągnąć kolejne rupie. Tu nie ma nic za darmo. Tuż po wyjściu z toalety czeka chłopiec grający na fujarce, a jeszcze inny zachęca do podziwiania siedzącej mu na ramieniu małpki, inny próbuje sprzedać cokolwiek. Zrobienie zdjęcia bez pieniędzy budzi niezadowolenie, czasem wręcz agresję.

Miejscowi wykorzystywali każdy postój, aby zarobić. Ze zwierzakami na ramionach, gazetami, dziećmi na rękach lub wodą zachęcali do fotografii lub próbowali coś sprzedać. Nie wysiadaliśmy z samochodu, tylko robiliśmy zdjęcia przez szybę. Gdy za "usługę pozowania" nie dostali oczekiwanych rupii zaczęli uderzać w okno autobusu, żądając zapłaty, byli agresywni. Ci pozornie sympatyczni posiadacze różnych atrakcji, to w większości polujący na turystów "przedsiębiorcy". 

Wzdłuż drogi wiele solidnych, murowanych domów i budynków często otoczonych wysokim murem i solidną bramą. Rejon między Jaipurem a Agrą jest miejscami gęsto zabudowany. Cały odcinek tych ponad 200 kilometrów to miasteczka, osady, wioski, gdzieniegdzie skrawki upraw lub nieużytków. Nad autostradą unosiła się chmura smogu, a hałas klaksonów dawał się we znaki podczas całej drogi. Co chwila budowa, korek, rowerzyści i riksze na autostradzie nie pozwalały się rozpędzić więcej niż 80 km/h. W końcu Agra, miasto mające złą sławę i boski Taj Mahal. Zobaczymy co przyniesie jutro.

J.12.11.2007






 

 

 

 

 



 

 

 

 



 




  
 


 

 



 

 







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.