Przejdź do głównej zawartości

Szlakiem skalnych świątyń.

Dzień zaczynamy od poszukiwania miejsca na śniadanie. I chociaż miasto wydaje się duże i bardziej czyste niż podobne w Indiach, to już wiemy, że jest jak wszędzie. Przysiadamy tam, gdzie są krzesła i stolik, i zapominamy o higienie i znowu mamy nadzieję, że żadne dolegliwości nas nie dopadną. Nasyceni carry wyjeżdżamy z Jalgaon w kierunku Ajanty i Ellory na spotkanie ze skalnymi, buddyjskimi świątyniami.

Na początek Ajanta czyli kompleks 30 buddyjskich świątyń wykutych w jaskiniach. Oglądamy dwa typy świątyń klasztory i kaplice, których początek budowy przypadł na II wiek p.n.e., a jej zakończenie na VI wiek n.e. Wnętrza świątyń nie są zbyt bogate. Na ścianach mało rzeźbionych ornamentów, zdobione są przede wszystkim malowidłami ściennymi. Imponujące wrażenie robią natomiast umiejętności starożytnego rzemiosła, bo te jaskinie dosłownie wycięto w twardym, czarnym bazalcie. Dołem skalistego brzegu pięknie meandruje rzeka. Dziś to niewielki strumień dający życie bujnej roślinności wokół. Główna ścieżka całego kompleksu biegnie pod wodospadami. Musi tu być ciekawie w porze deszczowej. Czołowe fasady świątyń mają piękne, duże okna oświetlające głębokie sale modlitewne z łukowatymi sklepieniami i ozdobnymi belkami. Gdzieniegdzie widać stare malowidła, a w centralnym miejscu Budda w postaci Stupy. Mijamy kilka pielgrzymek. Dla wyznawców buddyzmu to ważne miejsce kultu religijnego. W najpiękniejszej sali trwają śpiewy. Niektórzy w zaułkach medytują. Niektóre kobiety chustami wycierają progi pomieszczeń. Miejsce magiczne, pełne dobrej energii, które tak bardzo odstaje od tej hinduskiej rzeczywistości.

Świątynie w Ajancie są o kilkaset lat starsze niż te w Ellorze. W Ellorze wykuwano je w miękkim piaskowcu i na płaskowyżu, a nie na skalnym urwisku. Zostały odkryte przypadkiem w 1819 roku przez brytyjskiego myśliwego Johna Smitha, który polował w tym rejonie. Ellora jest do dziś małą wioską pełną turystycznych kramów, w pobliżu której mnisi trzech tradycji, buddyjskiej, hinduistycznej oraz dżinijskiej, pomiędzy V, a X wiekiem, wykuli w skałach okolicznych wzgórz 34 wspaniałe świątynie. Podobnie jak świątynie Ajanty są wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i często nazywane Louvrem starożytnych Indii.

W Ellorze największe wrażenie robi hinduska jaskinia Kailasa. To ta najbardziej znana, największa, najważniejsza i najpiękniejsza. Cała ogromna góra została zmieniona w świątynie poświęconą Sziwie. Tu także wielu pielgrzymów i mnóstwo wycieczek szkolnych. Czasem my też jesteśmy tu turystyczną atrakcją i pamiątkowe zdjęcie z nami jest dla niektórych Hindusów obowiązkowym punktem programu, i nie pytają nas o zgodę na jego zrobienie, a jedynie dzielą się uśmiechem po.

J.28.11.2007


























Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.