Przejdź do głównej zawartości

Przystanek MOSKWA c.d.

Po śniadaniu wyruszamy do Klasztoru Nowodziewiczego, najpiękniejszego w Moskwie i prawdopodobnie w całej Rosji. Ten żeński klasztor prawosławny to jakby miniatura Kremla. Do jego projektowania zatrudnieni zostali najwięksi artyści tamtych czasów. Niesamowity wygląd i malownicze położenie w kolanie rzeki Moskwy sprawiają, że klasztor nabiera baśniowego wyglądu. Obserwujemy jak młode pary wykonują na jego tle zdjęcia ślubne, bo to taka lokalna tradycja. Klasztor powstał w 1524 roku z rozkazu Wasilija III w dowód wdzięczności Matce Boskiej za zdobycie Smoleńska.

W Cerkwi Smoleńskiej, która znajduje się na terenie klasztoru, Borys Godunow został wybrany carem Rosji. Za jego czasów klasztor doczekał się murów i baszt. Ze względu na swoje położenie przez lata pełnił również ważną rolę obronną.

Co ciekawe, do klasztoru wysyłano żony carów i bojarów rosyjskich. Klasztor stawał się ich więzieniem na długie lata. Tak było z Zofią Romanową siostrą Piotra I czy jego żoną Jewdokiją Łopuchiną. Klasztor Nowodziewiczy to kolejny moskiewski zabytek wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jeszcze ostatni rzut oka na Moskwę i pora przemieścić się na dworzec, skąd wyruszymy koleją transsyberyjską do Irkucka.

Wita nas potężny, monumentalny budynek dworca kolejowego "Moskwa Jarosławskaja”. Bardzo ciekawy pod względem architektonicznym i jeden z najważniejszych w obsłudze relacji krajowych i międzynarodowych. Wybudowany w XIX wieku jest naprawdę olbrzymi. Wokół mnóstwo ludzi różnego pochodzenia i zasobności portfela, bagaży, budek, straganów i osób gotowych sprzedać wszystko czego potrzebujesz i wyłudzić wszystko co masz. Dworzec jest stacją czołową co oznacza, że wszystkie tory zakończono metalowymi kozłami. Tu pociągi zaczynają lub kończą bieg, nie ma pociągów przelotowych. To początek kolei transsyberyjskiej. Tu rozpoczynają bieg pociągi długodystansowe do Władywostoku, Irkucka, Archangielska oraz międzynarodowe do Ułan-Bator, Pekinu czy Phenianu. Każdej doby z jedenastu peronów dworca odjeżdża około 300 pociągów co czyni go najbardziej ruchliwym w Moskwie. I tyle zachwytu nad tym miejscem.

Po kilku chwilach już wiem, że nie chciałabym trafić tu nocą. Wokół pełno żebrzących, poobijanych, wychudzonych, zmęczonych życiem ludzi o mało europejskich rysach twarzy. Z wielu zaplutych kątów słychać wołanie o papierosa i pieniądze. Grupy umięśnionych cwaniaczków, lokalnych żuli z nieodgadnionym wzrokiem bliższym jednak mrokowi jak słońcu, próbują pokazać kto tu rządzi.

Wielu młodych jak starszych wiekiem tak kobiety jak mężczyźni w stanie wskazującym na przekroczenie dopuszczalnych dawek alkoholu lub innych wspomagaczy nastroju. Nawet mundur i służbowa czapa na głowie nie powstrzymuje ich właścicieli przed zanurzeniem twarzy w plastikowym talerzyku na długi czas. Wokół stroje dość luźne i niezobowiązujące, rozciągnięte, brudne szmaty, które nie zawsze przykrywają wyjątkową chudość postury właściciela. Przygnębiająco, szaro, brudno, śmierdząco. Ktoś intensywnie przeszukuje kosze, piszę ktoś, bo trudno rozpoznać płeć i wiek. Obok patrol policji legitymuje młodych żołnierzy, którym trudno ukryć strach w oczach. Liczni podróżni przemykają w tym gąszczu beznadziei i biedy. Marzenie o kanapce, dobrej kawie lub herbacie pryskają szybko. W okolicznych budach wszechobecne mikrofale odgrzewające wszystko co bezterminowe i plastikowe w wyglądzie. Pozostają słodkie napoje byle z fabryczną nakrętką i może lody.

W grupie rosną emocje i już najchętnie zajęlibyśmy miejsca w przedziale. Już mamy dość obserwacji podróżnych, sączenia mocno słodkich napoi, rozmów o niczym i smakowania "marożenoje". Szybko opuszczamy budynek stacji i przenosimy się bliżej peronów. Nie trudno poznać, że właśnie to co stoi na peronie to "transsib" Im bliżej do odjazdu tym więcej sprzedających wokół niego i zebranych w grupki podróżnych. Kosze, torby, wózki wypełnione głównie produkcją własną handlujących. Tu możesz kupić wszystko czego właśnie potrzebujesz. Napoje, bułeczki, pierożki, kotleciki, wędzone, smażone, pędzone, suche itd. Już wiemy, że nie warto gromadzić zapasów, bo podczas wielu postojów na trasie wybór menu będzie równie bogaty i bardzo różnorodny, zadowoli każde podniebienie i zaspokoi wszelkie potrzeby.

Zbliża się pora odjazdu. W drzwiach wagonu wita nas "prowadnica" to ta, którą dobrze mieć po swojej stronie. Już wkrótce przyjdzie nam się przekonać dlaczego. Te rosyjskie konduktorki przypisane do każdego wagonu, ubrane w granatowe mundury, z miną charakterystyczną dla celników, sprawdzają dokumenty podróżnych. Ponoć skrupulatne jak zwykle. Nikt przypadkowy nie mógłby wejść do wnętrza wagonu. Przyzwyczailiśmy się już do rosyjskiego umiłowania do kontroli, więc cierpliwie czekamy na swoją kolej. Wreszcie przestąpiliśmy próg naszego wagonu. Bilety pozwalają nam na zajęcie miejsc w drugiej klasie czyli "kupiejnyje". 

Pierwsze wrażenie doskonałe. Wita nas wielki samowar i wstążka dywanu wewnątrz. Czteroosobowy przedział sypialny jakich jest dziewięć w wagonie, chociaż mocno zużyty to jednak dość schludny i wyposażony w skromne "coś" do spania i co ważne zamykany od środka. Pościeli jeszcze brak. Pod dolnymi "pryczami" dość miejsca na bagaże. Górne składane, co ułatwi nam zmianę pozycji w czasie podróży z leżących na siedzące. Byłam przekonana, że na peronie będą tłumy pasażerów, a było normalnie. W kilkanaście minut wszyscy zniknęli w przypisanych im wagonach. RUSZAMY z 10 minutowym opóźnieniem co na tej trasie jest wręcz niespotykane, ale dla nas czas jakby się zatrzymał. Przed nami 3 dni i 4 godziny w podróży, w zamkniętych metalowych barakach. Co to tak naprawdę oznacza? Kto to dziś wie? Ważne, aby bezpiecznie i w dobrych humorach przejechać te 5153 kilometrów jakie dzielą nas od Irkucka.

J. 11.08.2009





 














Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.