Przejdź do głównej zawartości

Brzegiem Bajkału do UST BARGUZIN

Nasze poranne zmagania z załadunkiem ludzi i bagaży do wynajętej taksówki trwały dość długo. Mocno zużyty samochód, bardzo prowizoryczny bagażnik i ciasnota wewnątrz wymagały dużych umiejętności i skupienia. Jedenaście osób w dziewięcioosobowym samochodzie, nakazuje wręcz uruchomić pozytywne myślenie, aby z dobrymi emocjami dojechać do punktu docelowego.

Przed nami 270 kilometrów drogi do Ust Barguzinu z widokami,  jakie mają nam kompensować wszelkie niewygody. Żegnamy Ułan Ude, aby jeszcze bardziej przybliżyć się do niezwykłej krainy, gdzie kult sił przyrody i obecność świata duchowego jest tak żywy i głęboki. 

Otoczenie urzeka pięknem i spokojem. Dobra nawierzchnia jest już niestety wspomnieniem. Władze budują coś na kształt drogi szybkiego ruchu, ale nasz kierowca nie ma nadziei na szybkie zakończenie prac, bo zbyt dużo osób, zbyt dużo zarabia na każdym kilometrze nowej drogi. Samochód mimo wieku, dzielnie zmaga się z drogami szutrowymi, piaskowymi, wyboistymi czy pokrytymi resztkami asfaltu, a my z małą przestrzenią wewnątrz i niewygodnymi siedzeniami. 

Po przejechaniu około 50 kilometrów, kierowca zatrzymuje samochód i zachęca nas do wyjścia na zewnątrz. Wokół nic szczególnego, oczywiście dla nas, bo dla kierowcy to miejsce okazało się być wyjątkowe. Przed nami to jedno jedyne drzewko wyraźnie inne, przybrane mnóstwem kolorowych wstążeczek, a wokół drobne monety, pety i coś co w naszej kulturze nazywamy śmieciami. Kierowca twierdzi, że tu mieszka duch i trzeba go prosić o bezpieczną jazdę, złożyć ofiarę i my powinniśmy zrobić to samo co on. Pytamy kierowcę. Czym mamy obłaskawić ducha? Odpowiada ze spokojem i ogromną powagą "co macie przy sobie, zadowoli go każdy przedmiot, którym się z nim podzielicie". Jedni pod drzewkiem położyli monety, inni resztki palonego papierosa, jeszcze inni chusteczki, cukierki. Kierowca Rosjanin, nie Buriat był wyraźnie zadowolony i po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej.

Takich postojów na trasie było jeszcze kilka. Czasem to był stos kamieni lub kamienny głaz, czasem drzewo. Każde miejsce miało tę wielką moc, która wymagała naszej "ofiary". Pytamy kierowcę co by było, gdyby ominął te miejsca bez zatrzymywania i tego ceremoniału. Chyba zdziwiony pytaniem odpowiedział spokojnie "To nie możliwe, nie pojechałbym dalej "

Każde miejsce ma swojego duchowego mieszkańca, gospodarza. Duchowi strażnicy obecni są w zakamarkach tajgi, na szczytach gór, w przełęczach, w skałach, starych drzewach, źródłach i jeziorach oraz na bezkresnych stepach. Święte miejsca znajdują się w tam, gdzie bogowie i duchy mieszkają. Składnie ofiar duchowym gospodarzom, opiekunom rodzin, dobrym duchom za pomoc, a złym za łaskawość to odwieczne prawo tych ziem. 

Na terenach Buriacji szamanizm przetrwał w swojej najbardziej rozbudowanej formie. W czasie tej podróży w wielu miejscach spotykaliśmy już święte drzewa obwieszone dziękczynnymi wstążeczkami lub kamienne stosy czy ołtarze, na których spala się święty krzew oraz składa jedzenie ofiarne, zostawia monety, papierosy, a czasem wstrząsa na ziemię parę kropel wódki lub mleka. "Wyznawcami" szamanizmu są Buriaci buddyści, a także prawosławni Rosjanie. Wierzą, że kto nie przestrzega praw duchowych lub świadomie je łamie ponosi karę. Władcy tajgi, stepu czy Bajkału mają swoich pomocników, którzy pilnują by prawo było przestrzegane. Potęga i moc Matki Natury, ta duchowa siła, drzemie w wodach jeziora Bajkał, w bezbrzeżnych stepach, urzekającej tajdze czy wysokich górach.

Szamanizm to zespół wierzeń tak bliski ludom Syberii, a w Buriacji dominował od wieków. Według nauk szamańskich świat jest zjednoczonym bytem, wielką siecią energii, w której ludzie połączeni są z górami i jeziorami, tak jak połączeni są z przodkami. Wszechświat to Niebo, Ziemia i Świat podziemny. Oś kosmiczna, nazywana przez Buriatów "Złoty Filar" czyli centrum wszechświata, łączy te światy i pozwala na ich wzajemne przenikanie czy wręcz przechodzenie z jednego w drugi. Niebo zamieszkują bogowie, podziemia demony, a świat środkowy ludzie. Osobą, która może kontaktować się z duchami i przenikać inne światy jest szaman....wróżbiarz, kapłan, uzdrowiciel w jednym. Posiada wiedzę na temat duchów, obrzędów i ma obowiązek przypominania ją swoim współplemieńcom także w dzisiejszych czasach.

Jedziemy brzegiem Bajkału, który czasem znika, by znowu pokazać się w całej krasie. Odcinkami gęsty las, czasem w polach wyłania się stupa, dacan, drewniana chałupa czy większe gospodarstwo. Odcinkami bezludzie, a my dość głodni nalegamy na postój. Kierowca twierdzi, że na tej trasie jest tylko jedna mini gastronomia i wkrótce tam będziemy. Wreszcie jest. Drewniany dom, skromne wnętrze, zwykły przydrożny bar położony w wyjątkowo uroczym miejscu, nad skalistym brzegiem Bajkału. W środku kilku spragnionych podróżnych, swojski zapach, wybór dań mocno ograniczony, ale "pozi" są! Już nie tak smaczne jak w stepie, ale widoki wokół kompensują wszelkie braki lokalnej kuchni.

Kolejny postój i ostatni planowany przed metą. Miała to być krótka przerwa sanitarna. Tymczasem każdy z nas wychodzi z lasu z garściami grzybów. Borowiki, maślaki, kozaki. Wielkie, małe, zdrowe, a co najbardziej szokuje, to ich ilość. Można je zwyczajnie kosić. Las mieszany, brzeg jeziora piaszczysty, powietrze wyjątkowo świeże, słońce świeci, ale żeby tyle w jednym miejscu ? Napełniamy każdą wolną torbę z mocnym postanowieniem, że jeszcze dziś wspólnie obieramy, gotujemy, przyprawiamy i jemy. 

Docieramy na miejsce. Biedne chłopskie zagrody, kolorowe okiennice domów i bram. Wewnętrzne ogródki pełne kwiatów. Na piaszczystej drodze domowe zwierzęta i dzieci bawiące wszystkim co w ręce wpadnie. Za drewnianą, wysoką bramą, na podwórku małego, skromnego i zadbanego gospodarstwa wita nas gospodarz z żoną. Oboje uśmiechnięci, życzliwi i pomocni. Już wiemy, że nasze grzyby są w dobrych rękach. Kolacja zgodnie z zaplanowanym, grzybowym menu i mnóstwo pytań o nasz kraj i opowieści o tym jak trudno się tu żyje. Oboje przyjechali na Syberię z Ukrainy. Gospodarz jest inżynierem na emeryturze, który kilkanaście lat przepracował przy budowie kolei transsyberyjskiej i został tu z rodziną na stałe. Żona emerytowana nauczycielka. Dziś do skromnej emerytury dorabiają pracą przy wyrębie lasu, uprawą przydomowego ogrodu, hodowlą zwierząt i wynajmem pokoi. Ich dzieci mieszkają już w Irkucku, bo tam łatwiej, ale wciąż czekają na domowe przetwory i finansowe wsparcie rodziców.

Stada komarów, dość chłodny wieczór i zmęczenie przerywają naszą biesiadę. Wracamy do klimatycznych, czystych pokoików by zanurzyć się w prawdziwych pierzynach i zasnąć głębokim snem z dobrymi duchami wokół. 

J. 22.08.2009








































Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.