Przejdź do głównej zawartości

Boskie BUENOS cd.?

Po śniadaniu, lokalnym autobusem dojeżdżamy do dzielnicy La Boca, słynnącej ze swej niezwykłej barwy. Już od "progu" zachwyca autentycznością i artystycznym bogactwem zaklętym w tętniących życiem uliczkach. Ta niegdyś portowa dzielnica, zawdzięcza swoją nazwę, la boca ..usta, od meandrującej do La Platy niewielkiej rzeki Riachuelo. 

W okresie kolonialnym miejsce pełniło rolę portu, u którego brzegów stały baraki dla niewolników, składy dla przywożonych materiałów oraz sklepy, w których zaopatrywali się marynarze. Choć ruch w porcie był imponujący, to jednak dużą niedogodnością były zbyt płytkie wody uniemożliwiające wpływanie ciężkim, dalekomorskim statkom. 

Wielka przemiana dzielnicy La Boca miała miejsce w połowie XIX w., kiedy nastąpił rozwój handlu międzynarodowego, a tym samym wzrost przemysłu morskiego. Pogłębiono wówczas rzekę Riachuelo, umożliwiając ruch statkom pełnomorskim. W tej części Buenos Aires powstały solarnie mięsa i wielkie magazyny, m.in. wełny i węgla, a także sklepy i liczne warsztaty. Powstawały nowe miejsca pracy, a te zachęcały do migracji fale Europejczyków. W dzielnicy szybko zaczęli osiedlać się Hiszpanie, Niemcy, Grecy, a przede wszystkim Włosi, głównie z Genui. To właśnie oni stworzyli obecne, niepowtarzalne oblicze La Boca. Ciężka praca i niskie zarobki dyktowały im tworzenie własnej "ziemi obiecanej", której klimat czuć dzisiaj w każdej uliczce czy zaułku. Budowano niewielkie domy typu conventillos, pokrywane resztkami kolorowych farb po malowaniu statków, będące dzisiaj wizytówką dzielnicy. Mimo wyraźnej komercji czuć jeszcze autentyzm, powiew przeszłości i niepowtarzalny klimat, który nie został przyćmiony upływem czasu.

Siadamy w knajpce przy uliczce Caminito, która rozsławiła dzielnicę, stając się rozpoznawaną wizytówką Buenos. Biesiadujemy w towarzystwie tańczących tango, którzy mają przyciągać kolejnych turystów. Czar i magnetyzm tej uliczki to prawdziwa atrakcja... wąska, kolorowa pełna restauracji i barów z pokazami tanga. Dzielnica poza turystycznymi obszarami nie jest bezpieczna i ponoć lepiej nie zapuszczać się w dalsze jej rejony szczególnie po zmierzchu.. 

Wracamy do centrum. Po spokojnej niedzieli dziś miasto tętni życiem, zgiełk, tysiące samochodów i ludzi. Pieszo podążamy w kierunku dzielnicy Recoleta, jedną z najbardziej ruchliwych i szerokich na 200 metrów ulic na świecie, Avenida 9 Julio z imponującym, 70-metrowym obeliskiem, upamiętniającym pierwszą nieudaną próbę założenia miasta. Na chwilę zatrzymujemy się przy Teatro Colon z największą widownią na świecie, 3.5 tysiąca miejsc, który działalność zainaugurował 25 maja 1908 operą Verdiego Aida. Miło wiedzieć, że na tej scenie występował nasz rodak Jan Kiepura.

Mijamy pierwszą aleje Buenos, Avenida de Mayo, często nazywana "matką alei portenos". Tędy przejeżdżał pierwszy pociąg towarowy, pierwsze samochody i pierwsze metro. Odkąd została oficjalnie otwarta pod koniec XIX w. stała się "ulicą kultury", którą spacerowali wielcy artyści, jak Federico Garcia Lorca, Puccini, Joséphine Baker, Ernesto Sabato czy Witold Gombrowicz. Ulica była miejscem spotkań bohemy artystycznej, spędzającej wiele czasu na rozmowach w licznych kawiarniach, z których kilka zachowało niepowtarzalny klimat i wystrój sprzed ponad wieku.

Wreszcie Recoleta, najbogatsza i najbardziej elegancka dzielnica Buenos Aires zamieszkiwana przez śmietankę towarzyską miasta. Mijamy najdroższe sklepy, jak choćby Hermès, Fendi, Louis Vuitton i Ralph Lauren. Architektura Recolety przypomina mi Paryż i Madryt oraz...Miami. Pomiędzy masywnymi murami kamienic o miejsce walczą nowe budynki w stylu północnoamerykańskim, pozostałości starych willi i pałaców, a także widoczne w Buenos kopuły. 

Nas przyciąga tu jednak coś innego niż zabytkowe wille i luksusowe butiki... Cmentarz Recoleta, rozległa nekropolia tworząca swoistą miniaturę miasta, podzielona na uliczki z ogromnymi grobowcami przypominającymi kamieniczki jest miejscem spoczynku elity argentyńskiej. Leżą tu prezydenci, politycy, zasłużeni wojskowi, biznesmeni i sławy. Tu też znajduje się marmurowy sarkofag Evity, przedwcześnie zmarłej ulubienicy Argentyńczyków znanej z walki o prawa kobiet, dzieci i uciśnionych, z grobu której nie znikają świeże kwiaty. 

Nekropolia zajmuje powierzchnię pięciu hektarów. Wchodzimy neoklasycystyczną bramą z wysokimi greckimi kolumnami. Mały placyk tuż za bramą to jak się okazuje jedyny skrawek zieleni na cmentarzu i pełno... kotów. Mam wrażenie, że wędruje pomiędzy eleganckimi willami niż grobowcami. Nekropolia zadziwia bogactwem, tak samo jak dzielnica Recoleta pełna pięknych kamienic i parków. Pod koniec XIX wieku mieszkańcy dzielnicy zlecili zaprojektowanie cmentarza francuskiemu inżynierowi Prospero Catelinie. Jego plan zmienił włoski architekt Buschiazzo w 1881 roku, a rok później już powstawały tu pierwsze grobowce. Prawo do pochówku mieli tu tylko wybrańcy czyli najznakomitsi obywatele miasta i kraju.

Alejki przecinają się pod katem prostym. Mijamy prawdziwe mauzolea z czarnego granitu czy różnokolorowego marmuru. Grobowce zazwyczaj przylegają ciasno do siebie jak kamienice miejskie. Niektóre mają kształt pałaców, bogato dekorowanych kościołów, kaplic. Zdobią je figury świętych, aniołów, ale także antycznych piękności. Są także i bardziej współczesne miejsca pochówku. To grobowce "szuflady”, ekonomiczne groby w ścianach, gdzie albo przechowywane są trumny, albo jedynie urny z prochami zmarłych. 

Już tylko jedno życzenie.. ugasić pragnienie i dać oddech strudzonym stopom. Lokalny browar przygarnia zmęczonych na krótki relaks. Jeszcze tylko... pieszy powrót do centrum i rzut wzroku na kamienice Barolo budowaną z inspiracji „Boską Komedią” Dantego i uff...koniec zadań na dziś!

Buenos cierpi chyba trochę na manię wielkości. Szerokie avenidas tętnią życiem dzień i noc, korki paraliżują ruch samochodowy, mimo sześciu pasów jezdni prowadzących w jednym tylko kierunku. Neony i reklamy wydają się większe niż warszawski Pałac Kultury i Nauki, szczyty wieżowców giną gdzieś w chmurach, a każdy park przypomina Pole Mokotowskie. Grobowce są tu trwalsze i piękniejsze od wielu domów jakie spotykałam w czasie naszych podróży. Nawet widownia teatru Colono należy do największych na świecie.

Buenos Aires, miasto tanga, piłki nożnej, kolonialnych zabytków, miasto hałaśliwe i jakby odrobinę bezczelne jak stereotypowy Latynos.. i ma charakter, który zapada w pamięć i ponoć często nie kończy się na jednej tu wizycie. Ostatnia kolacja, mimo rekomendacji miejsca z ponoć najlepszym argentyńskim stekiem na talerzu, okazała się trudna do przełknięcia.. Ale co tam.. Hasta la vista... Buenos !

J. 17.11.2014



















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.