Miało być szaro i sztormowo, a tymczasem budzi nas piękne słońce i lekki wiatr. Idealna pogoda na długi spacer. Wokół bezdroża i lekkie wzniesienia. Wybieramy 5 km trasę w kierunku kolonii otarii, morskich lwów. Krajobraz stepowy, odrobinę bezbarwny. Czasem trafiamy na kępę drobnych kwiatów czy krzew wyższy i bardziej zielony niż inne...to taka drobna radość dla oczu.
Wiatr przybiera na sile. Coraz trudniej stawiać nogę za nogą i utrzymać równowagę, a kolonia uchatków wciąż przed nami. Wreszcie jesteśmy. W ustach ziarna piasku, nogi jakieś ciężkie, wiatr we włosach, ale widok na uchatkowy harem wart naszych trudów.
Kamienisty klif i wyłożone leniwe cielska niezbyt cudnej urody. Te mniejsze to ONE, te większe to ONI. Tych mniejszych naliczyłam 14 sztuk, a większych 3 sztuki. Skąd taka precyzja moich obliczeń? To zwierzęcy harem w ramach jednego gatunku i pole do ludzkich obserwacji.
Samce osiągają 2,5 m długości ciała i przy wadze 300 kg nie zachwycają figurą. Głowa zakończona tępo ściętym pyskiem z grzywą na karku utworzoną z nieco dłuższej, szarobrunatnej sierści. Żyją w stadach. W okresie godowym samce toczą walki o haremy złożone zazwyczaj z 5-25 samic. Skuteczne zaloty to ciąża, która trwa ok. 11 miesięcy. Samica rodzi 1 młode, które swoją dojrzałość płciową osiąga pomiędzy 4 i 5 rokiem życia.
To czego im najbardziej zazdroszczę to doskonałych umiejętności pływackich, nurkowania na głębokość kilkudziesięciu metrów i łatwego dostępu do świeżych ryb i głowonogów. A życie w haremie ? No cóż trzeba pewnie włożyć nie mało trudów i podchodów, aby zostać zauważonym w świecie kilkunastu innych ślicznotek i jednego macho, a intrygi też pewnie nie są im obce. To ja już wolę ten świat wg pingwinów.. skrzydełko w skrzydełko, dziubek w dziubek. Chociaż każdy swój ogonek chwali i kto to wie, który piękniejszy?
Zainspirowani obserwacją uchatek zalegamy na drewnianym podeście. Rozmarzeni, lekko niefrasobliwi zapominamy kto wróg kto przyjaciel.. Dopiero w hostelu z przerażeniem oglądamy nasze spieczone słońcem nogi, dłonie i nosy...groza. Na kolejny dziś spacer brzegiem morza jesteśmy już otoczeni kremowym pancerzem. Tylko czy nie zbyt późno?
J.19.11.2014
Komentarze
Prześlij komentarz