Przed nami blisko 900 km drogi. DALI żegna nas deszczem, a lokalny transport DALI KUNMING EKSPRES opóźnia odjazd i ......zmienia tabor samochodowy po zapakowaniu pasażerów i bagażu. Nie obyło się więc bez emocji i obaw czy zdążymy na samolot do punktu pośredniego GUILIN.
Jeszcze obowiązkowe, autobusowe postoje po drodze. Państwowa komunikacja to porządek musi być, bo to i zatankować trzeba i na kanał najechać, aby ktoś młotkiem popukał w podwozie, zjeść trzeba oczywiście i meldunków po drodze trochę złożyć przy urzędowych stolikach czy w okienkach stacji pośrednich, pieczątek parę zebrać itd. itp. Droga wciąż się wydłuża, czas goni, a my w stresie, trochę głodni i zmęczeni. Ale kto by się przejmował niewygodami pasażerów? U nich w papierach w porządku, bezrobotnych brak, a klienta zawsze znajdą w tej masie ludzi.
Już wiemy, że CHINACH wykonanie w jednym miejscu wszystkich czynności kontrolno-sprawdzających, nawet na krótkiej trasie, pozbawiło by pracy przynajmniej kilkunastu osób ...ale dlaczego właśnie dziś musi ich być tak dużo? Ponadto nawet, gdyby CHIŃCZYK obiecał Ci, że dojedzie na czas i miejsce o umówionej porze, to często Twoja radość może być przedwczesna, bo on ma własny punkt widzenia i własne poczucie czasu, a ponadto kto powiedział, że obietnic trzeba dotrzymywać ? Dodatkowo w samym KUNMING mimo potężnej infrastruktury drogowej ..potężne korki i musimy czekać na dodatkowego pomocnika kierowcy. Nasz kierowca nie zna niestety drogi na lotnisko, chociaż to on miał nas dowieźć.. ale zdążyliśmy UFF !
Lotnisko w KUNMING, drugie co do wielkości w CHINACH. Potężny port wybudowany na poziomie 2100 npm w ciągu zaledwie 2 lat. Funkcjonuje dopiero od miesiąca. Sprawna, szybka obsługa i jeszcze nadzieja na relaks po stresującej podróży i blogową bazgraninę. Tak mi się przynajmniej wydawało. Niestety, plan legł w gruzach, bo mimo ogromnych powierzchni nowego portu ledwo odległość stopy dzieli nas od mnóstwa rozgadanych chińczyków, którzy nagle pojawili się wokół nas i wciąż ich przybywa.
Samo miasto KUNMING to stolica prowincji YUNAN z 10 milionami mieszkańców i kolejna duża aglomeracja, w której równie chętnie osiedlają się obcokrajowcy jak w CHENGDU i SZANGHAJU czy mniejszym DALI. Ale dziś ostatecznie żegnamy prowincję YUNAN, krainę mniejszości narodowych, ostrych potraw, zielonej herbaty i miejsc, których nie chce się zapomnieć. Rozstajemy się także z autostradą, którą przemierzaliśmy tak YUNAN jak wcześniej SYCZUAN, a którą wraz z wielokilometrowymi tunelami między KUNMING a BIRMĄ wybudowali Anglicy w 1920 roku. Dziś chińczycy doskonalą jej nawierzchnię i angażują przy tym mnóstwo myśli inżynierskiej i pieniędzy. To w YUNANIE i wcześniej w SYCZUANIE słyszeliśmy opowieści o silnym na tym terenie matriarchacie i wyjątkowej tu roli kobiety. Zwyczaj i prawo do wystawiania za próg męskich butów z hasłem "tego Pana już nie potrzebuję" bawił głównie żeńską część wyprawy.
Samolot startuje i ląduje z godzinnym opóźnieniem, a my po zakończeniu lotu przesiadamy się znowu do kolejnego dziś środka transportu....busa, aby po 2 godzinach jazdy otworzyć drzwi hotelu, gdzie mamy spędzić aż 5 dni. I tak po 12 godzinach podróży, prawie nie zmęczeni układamy się do snu i wszystko byłoby super, gdyby nie wiadomość, że bliski sercu organizm zaatakowała angina, gdyby z wrodzonego roztargnienia nie zostawić deszczowej kurtki w wymienianym autobusie i gdyby jedna z towarzyszy podróży nie musiała korzystać z medycznej pomocy personelu pokładowego oraz naziemnej służby medycznej lotniska, gdyby.. Ale i tak dobrze, że prawo serii znalazło swój finał na koniec dzisiejszego dnia. A co przyniesie jutro? To wciąż Chiny, a one są ponoć nieprzewidywalne.
J. 18.08.2012
Komentarze
Prześlij komentarz