Przejdź do głównej zawartości

PEKIN, Chińczyków uciechy.

Rano szybkie pakowanie bagażu i wyjazd do Pałacu Letniego...kiedyś miejsca relaksu cesarzowej dziś milionów chińczyków. Dojazd metrem w szczycie to wyzwanie. Rutynowe prześwietlenie bagażu przy wejściu, zakup biletu, trzy przesiadki, obejrzenie niezliczonej ilości reklam na wszechobecnych monitorach, otoczeni przez tłumy "zaczytanych" w swoich komórkach i tabletach oraz ponad godzinnej podróży jesteśmy ! 

Dziś upał, parno, więc spodziewamy się, że tym razem chińskich turystów będą tłumy. Żadnych niespodzianek! Na tablicy info, że dziś park odwiedzi 73 tysiące turystów ...my wiemy, że 99.9% to będą tubylcy.

Park, to spuścizna po ostatniej cesarzowej, która przyczyniła się do przegranej z Japończykami wojny i osłabieniu mocarstwa. Najchętniej inwestowała w ogrody, alkowy , mostki , altanki , relaks , nie w Państwo czy armię. Ale któż by miał do niej pretensje i żale , skoro ukochane "dziecko" cesarzowej, park, daje dziś chińczykom tyle radości .

Barwni jak motyle z termosem i komórką w ręku, całymi rodzinami napierają na cesarskie dobra. Tańczą, śpiewają, skaczą, spacerują, biegają, jedzą, uczą innych, kupują, puszczają latawce, uruchamiają niezliczoną ilość zabawek napędzanych w wiadomy im sposób, słuchają muzyki i siebie. Wielki tłok, gwar, zgiełk i nawet ostatnie dźwięki cykad im nie przeszkadzają. Śpiewu ptaków nie usłyszysz, nie dały rady z konkurencją. Ubrani wręcz przebrani. Czasem trudno uwierzyć czego człowiek nie zrobi, aby "dobrze " wyglądać. Cekiny, koronki, naszywki, błyskotki, pompony, paski, kropki, kapelusze, parasolki, torebki, zawieszki, ocean kolorów i wzorów. Wszystko to wyroby jedwabio i bawełno podobne, dalekie od wyrafinowanej jakości. To wielki, chiński supermarket w pałacach cesarzowej. Kreatywność ludzi zaskakuje i czasem przeraża. A jak zaleją świat i będzie tak plastikowy, banalny jak oni? 

Chwilami miałam wrażenie jakby zatrzymali się na etapie przedszkolnego rozwoju z tą ogromną infantylnością ubioru, a może odreagowują po szarzyźnie MAO.? Może Ci bardziej stonowani w wyglądzie i zachowaniu jeżdżą wielkimi samochodami do własnych ogrodów? Z drugiej strony jak spojrzeć wokół na tę potężną infrastrukturę i nieprawdopodobne inwestycje to kto zgadnie o co tu chodzi i kto tym kręci? Tyle siły i powagi wokół, żadnych banałów. Ale kto zrozumie Chińczyka.

Teraz leżę w autobusie linii, której numer zna tylko pilot i cieszę się, że widok brudnego, obskurnego dworca, z którego wyruszaliśmy mamy za sobą. Autobus w niezłym standardzie i może tylko z tą klimatyzacją przesadzili...baaardzo zimno. Te 12 godzin podróży nie powinno nas nadmiernie zmęczyć. Nawet miły Chińczyk obok, a to mi latarką poświęci, a to muzyczkę puści ....żeby tylko w tych oczach więcej błysku było, a tu znowu dziwna pustka. KONIEC ..minęła północ czas zmrużyć oko i zebrać siły, bo nie wiadomo czym nas jutro zaskoczą. Oby tablet był bardziej ludzki i WI FI bardziej dostępne. Oj takie bajania po północy.

J. 2.08.2012












Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.