Przejdź do głównej zawartości

Jedyny słuszny kierunek ...DOM.

Wcześnie rano, lokalnym transportem przemieszczamy się na lotnisko, aby lotem SU 213 z blisko 2 godzinnym opóźnieniem znaleźć się w punkcie pośrednim tej podróży - Moskwie. Kolejny samolot, kolejne opóźnienie i już WARSZAWA i jedno marzenie SEN i zasłużony odpoczynek po 21 godzinach w podróży.

Czy warto było wyjechać tak daleko i w tym kierunku? Zdecydowanie tak ! Chociażby po to, aby zweryfikować swoje błędne wyobrażenia o CHINACH. Zaskoczona tym co zobaczyłam, odrobinę przerażona ogromem ich potencjału i skali rozmachu inwestycji, ich wizji i konsekwencji w osiąganiu pozycji światowego monopolisty, że aż chciałoby się powiedzieć EUROPO zrób coś ! Warto dla Zachodniego Syczuanu, Litangu, dla tych pięknych i tak bliskich sercu miejsc.

Z drugiej strony bardzo spragniona rzeczy prostych, banalnych, których tam mnie - białasowi brakowało tj. ryżu, zielonej herbaty, czystych toalet, zrozumiałego języka komunikacji , mniejszej arogancji i głupoty na drodze. Przerażało obrzydliwe ciapanie przy stole, obżarstwo, marnotrawstwo żywności czy brak szacunku dla natury. Brakowało odrobiny spokoju wokół, szczerego uśmiechu i dobrych emocji na twarzy tubylca. Ale czy powinnam się dziwić, jeżeli jedyną prawdziwą religią chińczyka jest pieniądz ? Inne świętości i potrzeby tak trudno tam dostrzec.

Wróciłam do kraju i wiem, że zobaczyłam tak dużo i tak niewiele, że przeżyliśmy kolejną przygodę, a te listy z podróży i obserwacje, choć niepełne i bardzo subiektywne, mają zatrzymać czas i pomóc zawodnej czasem pamięci. Wkrótce przyjdzie czas, aby pomyśleć o kolejnym miejscu na świecie, gdzie bogactwa wrażeń nie będzie mniej, ale miejsc na relaks i spokój powinno być zdecydowanie więcej! 

Dziękuje Rafałowi za jego wiedzę i zaangażowanie. Dziękuje za bezpieczne przeprowadzenie nas przez niełatwą, chińską rzeczywistość, za wielką pomoc w odkrywaniu nieznanego i niezrozumiałego, za dużą cierpliwość w tłumaczeniu tak obcego nam świata. Pamiętam jego głęboki oddech po przekroczeniu granicy Hongkongu, że znowu udało się bezpiecznie przeprowadzić grupę przez chińskie "bezdroża" bo w tym kraju czasem TAK oznacza NIE i odwrotnie. Ale czy ktoś z nas zrozumiał Chińczyka? Czy ktoś z Was uwierzy, że to jednak zaskakujący i nieprzewidywalny kraj? 


J. 26.08.2012



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.