Przejdź do głównej zawartości

KYOTO-NARA.

Przed wyjazdem do Nary odwiedzamy dwie kolejne świątynie w Kyoto Nishi -Honganji oraz Higashi –Honganji w centrum Kyoto. Świątynia Honganji zbudowana w 1591r. przez Toyotomi Hideyoshi dla sekty buddyjskiej Jodo shin-shu. W 1602r. Hideyoshi założył w pobliżu świątynię Higashi ( (wschodni) Honganji. Wcześniejszą świątynię od tej pory nazywano Nishi (zachodni) Honganji.

Składa się ona z pięciu obiektów. Pawilon Daisho-in został przeniesiony z zamku Fushimi-jo wraz z wielką bramą Kara-mon, która robi na mniej wielkie wrażenie. Dobrze mieć możliwość podziwiania takiego kunsztu, wręcz artyzmu rzemieślników minionych wieków. Piękna w detalach i całości, aż trudno było od niej oderwać wzrok.

Do Nara odjeżdżamy z imponującego dworca głównego Kyoto. Czas do odjazdu pociągu wykorzystujemy na bliższe przyjrzenie się tej potężnej budowli. W części handlowej wjeżdżamy na szczyt zielonego tarasu widokowego z ogrodem, który daje odskocznię od hałasu i kolejowego zgiełku oraz możliwość podziwiania panoramy miasta z poziomu 11 piętra. Także przejście szklanym pomostem do wschodniej części dworca robi duże wrażenie.

Budynek dworca zbudowano wg projektu Hiroshi Hara w 1997 roku i należy do najwybitniejszych dzieł współczesnej architektury kolejowej na świecie. Ustawiono go na planie wydłużonego prostokąta o bokach ok. 440 m x 60 m. Mniej więcej pośrodku długości budynku, na poziomie ulic, znajduje się główne wejście i hall, od którego prowadzą na obie strony ciągi schodów, obsługujących kolejne 11 poziomów gmachu i towarzyszące im wewnętrzne tarasy. Do tego naziemna i podziemna galeria handlowo-komunikacyjna.

Zachodnią część budynku dworca zajmuje głównie dom towarowy Isetan, mający jedenaście kondygnacji nadziemnych i dwa podziemne. Układ tarasów i schodów lekkim skosem wcina się w kompleks handlowy. Natomiast wschodnia część budynku mieści m.in. hotel, teatr Kyoto Gekijo i centrum mangi. Podziemia handlowe zajmują dwie kondygnacje, a dolna rozciąga się również pod placem przeddworcowym. Przez ten jeden z największych kompleksów dworcowych na świecie przechodzi dziennie około 676 tys. osób. 

Wreszcie Nara, założona w 710 r jako pierwsza stolica Japonii, którą pozostała jedynie 74 lata. Powód? Potężne klasztory buddyjskie mające tu swoją siedzibę zaczęły zagrażać władzy cesarskiej, a w czasach swojej świetności było to największe miasto ówczesnego świata i mimo licznych katastrof naturalnych jakie nawiedzały prowincje, dziś ma aż siedem zabytków wpisanych na listę UNESCO.

Naszym głównym celem jest Świątynia Todai-ji, ale w drodze do świątyni zahaczamy o pięciokondygnacyjną Pagodę w Świątyni Kohfukuji, która jest symbolem Nara. Ostatni raz rekonstruowano ją w 1426 po ostatnim pożarze, których doświadczał pięciokrotnie.

Na krótko siadamy też na symulatorze trzęsień ziemi. Prezentacja dotyczyła kilku rodzajów wstrząsów, jakie miały miejsce w różnych miejscach Japonii, łącznie z trzęsieniem z 2011 roku u wybrzeży Honsiu. Sądziłam, że zrobi na mnie większe wrażenie, ale to w końcu tylko symulacja, a nie prawdziwy dramat. Dopiero efekt trzęsienia jaki na koniec doświadczam w budynku zabezpieczonym przed wstrząsami robi wrażenie, bo aż trudno uwierzyć, że ta sama siła wstrząsu może być aż tak tłumiona dzięki nowoczesnym technologiom.

I wreszcie nasz cel Świątynia Todai-ji. Historia mówi, że po serii katastrof naturalnych na przełomie VII i VIII wieku cesarz Shomu wystosował edykt nakazujący budowanie świątyni buddyjskiej w każdej prowincji, aby chroniła jego kraj i mieszkańców. Najważniejszą z nich miała być Todai-ji w Nara. Przy budowie głównego pawilonu Daibutsu-den pracowało ponad 350 tysięcy ludzi, a posąg Buddy Wajrocza-ny wylewano przez trzy lata w ośmiu częściach, osobno twarz i szyję. Budowlę ukończono w 752 roku. Mimo pożaru w 1567 roku i kolejnych rekonstrukcji, które zmniejszyły jego powierzchnię o blisko 1/3 to do dziś największy drewniany budynek świata.

Co ciekawe konstrukcja powstała bez użycia gwoździ. Poszczególne elementy dopasowano odpowiednimi wgłębieniami, kołkami i otworami. Odlewanie posągu zakończone domalowaniem źrenic w oczach Buddy i ukończono równolegle z budową głównej hali. Na uroczystości otwarcia świątyni przybyło 10 tysięcy mnichów, a jeden z nich w imieniu cesarza otworzył oczy Buddy malując je pędzlem, który do dziś przechowywany jest w skarbcu Shoso-in. Kolumny, które podtrzymują dach Daibutsu-den mają w dole wywiercone otwory z przekazem, że kto zdoła się przez nie przecisnąć, odrodzi się w krainie Buddy.

Symbolem Nary jest jeleń, bo wg legendy opiekujące się miastem bóstwo Takemikazuchi przybyło tu na grzbiecie jelenia i jest czczone w najważniejszej świątyni tego miasta Kasuga Taisha, ale my nie docieramy do tego miejsca.

Samo przejście przez park otaczający świątynie i ulicami wokół, z dziesiątkami pałętających się danieli, jest dość meczące. Chodniki oblepione odchodami, a zapach zwierzyny dość przykry. Szybko lawirujemy między ludźmi, samochodami i zwierzętami, aby jak najszybciej wrócić do Kyoto.

W drodze na dworzec zahaczamy jeszcze o miejsce degustacji sake. Nie jestem smakoszem tego trunku, więc pozostaje mi rola obserwatora. Ci zainteresowani, po zapłaceniu 500 yenów, siadają przy stole, gdzie obsługa systematycznie uzupełnia ich kieliszek sześcioma rodzajami sake, a opis gatunków i walorów tego co wypijasz można przeczytać z leżącej na stole kartki.

Jako ostatni podawany jest sake szampan co wydaje mi się mocnym nadużyciem nazwy i przekąski marynowane w ryżowej melasie m.in ogórki i kalmary. Na koniec biesiady, dla dobrych wspomnień, obsługa proponuje zdjęcie z rogami jelonka na głowie i wybrany kieliszek do sake. Miejsce to przede wszystkim sklep z dziesiątkami gatunków tego narodowego trunku i wszelkich gadżetów, których użycie wzmacnia pewnie doznania smakowe pijących. Co chwilę wchodzą kolejni zainteresowani degustacją. Pewnie biznes kręci się mocniej niż głowa, bo pomysł zapłać, spróbuj i kup sprawdził się także w przypadku naszych degustatorów.

J.19.10.2016






                       





























































Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.