Przejdź do głównej zawartości

Wulkan KAIMONDAKE.

Ja delektowałam się Kagoshima, gdy grupa dzielnych zuchów  wyszła, doszła, wulkan zdobyła i wróciła !. Na ciele otarcia, obicia, ponoć jakiś upadek..dobrze, że nie ze szczytu.

To druga ekipa wyjazdowa, która odważyła się na ten trekking. Niski ukłon dla mieszanki młodości, determinacji, wytrwałości, uporu i świetnej kondycji. Szczególne moje gratulacje dla Irenki. Jesteś niesamowita kobieto. Wklejam zdjęcia, które pewnie tylko odrobinkę przybliżą tę ich wyprawę.

Z uwagi na mój zachwyt tutejszymi środkami transportu najbardziej zazdroszczę przejazdu tym epokowym pociągiem, bo to perła w kolekcji  wspomnień z podróży po Japonii. A i krajobrazy wokół warte wysiłku jaki w ten wypad włożono.

Wieczór kończymy w Kagoshima. Na koniec dnia smakowita kolacja w lokalnej  knajpce. To taka moja nagrodą, za ten całodniowy wysiłek, dla bliskiej sercu osoby. I niby  zwyczajna kolacja z wołowiną i zwyczajnymi ozorkami, a jednak nie zwyczajna, bo japońska i dodatkowo po zdobyciu wulkanu 924 m n.p.m. Dla mnie nie codziennością jest wejście na szczyt wulkanu, powrót z plecakiem pełnym dobrych wspomnień i zrobione specjalnie dla mnie zdjęcie kwitnących wiśni. Kwiat wyjątkowo skromny, ale pomysł wyjątkowo miły. 

J.10.10.2016





















  





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.