Przejdź do głównej zawartości

NIKKO.

Japońskie przysłowie głosi, że ten kto nie widział Nikko, nie wie co to prawdziwe piękno. Ta niewielka miejscowość leży 140 km od Tokio i aby tu dojechać znowu zaliczamy kilka przesiadek. Powoli zaczynam mieć dość dworców, pociągów i wszystkiego co sunie po torach. Ale czego nie robi się dla Nikko? Wysiadamy na małej stacyjce i aż trudno uwierzyć, że pierwsze budowle powstawały tu już 1200 lat temu. Miasteczko wydaje się zwyczajne, położone nad rzeką Daiya, dość zamożne i przygotowane na wzmożoną ilość turystów.

Najstarszą świątynie Rinno, założono tu już w 766 roku, ale dziś nie jest dostępna w związku z prowadzonymi tu pracami renowacyjnymi oraz kolejną Chuzen w 784 r. My jesteśmy tu głównie dla najbardziej znanego kompleksu grobowego szoguna Tokugawy Ieyasu. Zarówno świątynie Rinno, Futarasan jak i Mauzoleum Tokugawy wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wszystkie zabytki położone są blisko siebie i jak całe Nikko leżą na terenie parku narodowego uważanego za jeden z najpiękniejszych w Japonii. Wokół mnóstwo dorosłych, ale najwięcej dzieci, które tłumnie odwiedzają miejsce tak mocno związane z ich historią.

Mauzoleum oszałamia bogactwem barw i zdobień. Cały kompleks położony jest na terenie lasu cedrowego liczącego 13 tysięcy drzew tego gatunku. Dlaczego to Nikko stało się miejscem pochówku szoguna? Umierający Tokugawa Ieyasu zażyczył sobie, aby po jego śmierci wybudowano świątynię, w której będzie czczony jak bóstwo strzegące pokoju w kraju. Wybrał Nikko, leżące na północ od Edo, ponieważ Japończycy wierzą, że z północy przychodzą złe duchy. Budowę mauzoleum rozpoczął syn szoguna w 1617 roku, a zakończył jego wnuk 19 lat później.

Tokugawa Ieyasu był i jest czczony jako Wielkie Bóstwo Wschodniego Świata, a Mauzoleum Toshogu stało się miejsce kultu dla szogunatu Tokugawy. To tu organizowano regularne procesje z Edo, a pamiątką po nich jest procesja tysiąca wojowników jaką inscenizują w Nikko w czasie jesiennego i wiosennego festiwalu.

Uwagę przyciąga każdy detal kompleksu Toshogu. Wita odwiedzających brama Yomeimon, o której mówi się, że można ją podziwiać cały dzień, aż do zachodu słońca. Niestety możemy zobaczyć tylko fragmenty bramy, bo tu też trwają prace renowacyjne. Ale kolejna brama Karamon nie pozwala oderwać wzroku, podobnie jak pozostałe budowle wchodzące w skład kompleksu. Toshogu zdobią liczne złocenia, motywy kwiatowe, przeróżne płaskorzeźby mitycznych stworzeń jak feniksy, smoki oraz zwierzęta, rośliny, ptaki mające przynosić pomyślność np. żurawie.

Trudno nie zatrzymać się przed płaskorzeźbą trzech mądrych małpek wyrażających buddyjskie zalecenie Nie widź złego, nie słysz złego, nie mów złego. Równie popularna wśród Japończyków jest zamieszczona na bramie Sakashitamon płaskorzeźba śpiącego kota, będącego symbolem pokoju. Przekaz mówi, że tak długo jak kot śpi, ptaki umieszczone na płaskorzeźbie z drugiej strony bramy mogą się spokojnie bawić, ale gdyby kot się zbudził zapanowałby chaos. Symbolika płaskorzeźby ma odnosić się do samego Tokugawy Ieyasu, który zaprowadził w kraju spokój i teraz nad nim czuwa.

Przed wejściem do głównego budynku kompleksu Haiden i Honden zdejmujemy buty i stosujemy się do kolejnego zalecenia czyli żadnego fotografowania. To miejsce, gdzie oddaje się cześć Tokugawie jako bóstwu czyli sala oratoryjna. Otaczają nas piękne malowidła ścienne oraz bogate zdobienia sufitu przedstawiające mityczne stworzenia. 

I jeszcze świątynia Honjido, gdzie słuchamy ryczącego smoka. Jak to możliwe? Ktoś z obsługi kompleksu uderza w dwa drewniane klocki stojąc pod sklepieniem świątyni, na którym wymalowano smoka, a echo odbija od sufitu dźwięk. Jedni słyszą ryczącego, a inni płaczącego smoka. Jedno jest pewne słychać donośny dźwięk.

Samo mauzoleum stoi w najwyższym punkcie zwanym Okumiya, do którego droga wiedzie pięknymi kamiennymi schodami przez stary cedrowy las. Mauzoleum zaskakuje wyjątkową skromnością w porównaniu z bogactwem zdobień jakie otaczają człowieka zanim stanie w tym miejscu.

Na terenie kompleksu zwraca także uwagę piękna Pagoda, wieża bębna i dzwonu oraz świątynia Futarasan, poświęcona świętym górom Nikko. Cały kompleks rozciąga się od mostu Shinkyo, aż po szczyt góry. Sam most też nie jest zwyczajny. Uznawany za jeden z trzech najpiękniejszych mostów Japonii. Ma 24 m długości, 7.4 m szerokości i unosi się 10.6 m na rzeką Daiya. Obecna jego konstrukcja pochodzi z 1636 roku. Legenda głosi, że mnich imieniem Shodo Shonin szedł z towarzyszami w 766 r na górę Nantai, by modlić się o dobrobyt kraju. Nie mógł pokonać rzeki Daiya i prosił siły nadprzyrodzone tak skutecznie, że jedno z bóstw owinęło czerwonego i niebieskiego węża o jego ramiona i stworzenia zamieniły się w most.

Feudalna Japonia miała trzech wielkich wojowników i przywódców wojskowych, Oda Nobunaga, Toyotomi Hideyoshi oraz Tokugawa Ieyasu. Każdy z nich był obdarzony wielkimi talentami, charyzmą, ale zupełnie innymi charakterami i sposobem rozwiązywania problemów. Różnice między nimi oddaje przykład odpowiadający na pytanie jak każdy z władców postąpiłby z ptakiem, który nie chce dla nich zaśpiewać. Pierwszy z nich kazałby go zabić, drugi zmusił do śpiewania, a trzeci czekałby, aż ptak w końcu zaśpiewa.

Japończycy są więc podzieleni, którego cenią i szanują najmocniej, ale Tokugawa Ieyasu cieszy się ogromnym szacunkiem wielkiej grupy Japończyków jako wielki strateg, polityk, mąż stanu, człowiek wielkiej cierpliwości i mądrości. Pozostawił przesłanie dla przyszłych pokoleń, które mówi m.in.. Jeśli znasz tylko smak wygranej nie znając smaku porażki biada Ci, gdyż przyniesie Ci to zgubę. Szukaj winy w sobie, nie w innych. Jak bardzo jest ono dziś bliskie Japończykom nie wiem, ale wciąż oddawane, od najmłodszego pokolenia, cześć i szacunek człowiekowi, który tak wiele zrobił dla umocnienia ich kraju, budzi mój podziw i uznanie.

Wizytę w Nikko kończymy miską smacznej zupy w lokalnej, dość popularnej knajpce. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że każda z wybranych z menu, była wyśmienita, a może nawet najlepsza z dotychczas jedzonych przez nas w Japonii. Dla mnie numerem jeden była jednak zupa z makaronem udon w Kotohira, a ta w Nikko to numer dwa, ale najważniejsze, że obie są na podium.

J.21.10.2016
























































Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Polskie ślady w WIEDNIU, cz.2

Dziś wyruszamy m.in śladami Jana Franciszka Kulczyckiego w przekonaniu, że mniej Wiedeńczyków pamięta kolejną rocznicę wielkiego zwycięstwa nad Turkami niż pije kawę, bo jak głosi popularne ponoć w Wiedniu powiedzenie koniec świata poznacie po tym, że w Wiedniu zamkną kawiarnie. Postanawiamy więc iść tropem naszego rodaka, który odegrał niebagatelną rolę tak w bitwie z wojskami wezyra Kara Mustafy jak i w rozpowszechnieniu picia kawy w Wiedniu, a tym samym w całej Europie.

Polskie ślady w WIEDNIU, cz. 1

Już nie liczę ile razy mijałam tablicę drogową z napisem Wiedeń, ale wiem, że każdy mój pobyt w tym mieście daje mi mnóstwo radości i okazji do łączenia przyjemnego z pożytecznym. Stolica Austrii jest bardzo dobrze opisana w przewodnikach i wyjątkowo przyjazna dla zwiedzających. Sama wielokrotnie z nich korzystałam, aby dotrzeć do kolejnych miejsc, które pozwalają wciąż na nowo odkrywać to magiczne miasto. 

Detoks w POKRZYWNEJ.

To moja szósta wyprawa w głąb siebie. Po czterech latach przerwy w zmaganiach z samą sobą, marzyłam o wyciszeniu, relaksie i lepszym samopoczuciu fizycznym. Za oknem piękne słońce, a w głowie narastająca od wielu miesięcy motywacja do zmierzenia się z totalnym detoksem ciała i umysłu. Totalny, bo to będzie naście dni bez jedzenia i z dużą dawką fizycznej aktywności w bliskości z naturą i wśród ludzi o podobnych tęsknotach.